piątek, 25 września 2015

268. kurki & kalafior

Tak, to jest ten czas, kiedy gotuje się zupy grzybowe. A nawet powiem więcej i pokrętniej, nie każdy grzyb zasługuje na nazwanie go grzybem ;) U mnie w domu bardzo rozróżniało się z jakich grzybów co jest. Największym szacunkiem cieszyły się prawdziwki i podgrzybki, później była cała klasa grzybów innego rodzaju, jak chociażby blaszkowe, maślaki czy też zające. I tak grzybowa to była z prawdziwków. Resztę zup nazywane było od rodzaju grzyba.

Może i jestem zblazowana ale śmieszy mnie jak w hmm restauracji podawana jest pieczarkowa, którą nazywają grzybową. Pieczarki w ogóle do tego grona się nie zaliczały, nie określało się ich nazwą grzyby.

Fascynują mnie małe, ślicznie zrobione ogródki przy szeregówkach. Akuratnie często przejeżdżam koło takiej parti nowiuśkich, śliczniusich domków, gdzie każdy ogródek to dzieło sztuki. To chyba takie ekscytujące posiadać każdy element idealnie dopasowany do siebie, tak że tworzą piękną wizualnie całość. I jeszcze są to żywe roślinki.

Kiedyś z namiętnością oglądałam Maję w ogrodzie, dopóki nie zamieniła się w stały punkt reklamowy jednej z firm i nic tylko są pokazywane produkty akurat potrzebne do ogrodu. Na mnie to działa odwrotnie ;) Ale jest też masa angielskich programów, gdzie pokazują zakładanie małych i większych ogrodów.

No cóż, na razie mogę sobie pooglądać te piękne ogródki chociaż na chwilę...Jeśli mieszkasz w domku z malusim, wypielęgnowanym, śliczniusim ogródkiem, to wiedz, że Ci zazdroszczę.


"Granice to naturalna rzecz wśród ludzi. Proszę spojrzeć na jakąkolwiek wioskę; każdy otacza ogrodzeniem własny dom lub ogród. Państwa robią to samo. Wzdłuż Amuru ciągnie się granica, która granicą pozostanie." T. Terzani Dobranoc, panie Lenin!