czwartek, 30 kwietnia 2015

120. zielona soczewica&pomidory

Miała być czerwona i coś innego ale trzeba nieco przełamać "monotonię". Dodatkowo nieco pohańbiłam tą świątynie wegetarianizmu i dołożyłam mięcho. A co, niech będzie coś innego :)


Dziś wywiązał się taki temat, czy można mieszkać przy cmentarzu? To znaczy technicznie można mieszkać, są takie działki do kupienia, znamy takich ludzi, którzy tuż, tuż przy murach cmentarnych mają domy. No, towarzystwo trochę ponure i posępne ale za to nie imprezowe, stateczne ;) Ależ żeby chcieć mieszkać, tuż obok? Pamiętam jakie wrażenie na mnie zrobił cmentarz nowojorski, tuż przy giełdzie, w jednej z najstarszych części NY. Był taki nie ponury! A przecież do chyba 18 wieku wszystkie cmentarze były przy kościołach, czyli najczęściej w samym środku miast, nierzadko przy karczmach i szynkach, przy rynku. Dopiero po dekrecie nakazującym przeniesienie miejsc grzebania zmarłych poza mury miast, ze względu na zapobieganie szerzącym się epidemiom, wszystkie cmentarze znalazły się poza miastami. Oczywiście z czasem miasta poszerzały się i tym sposobem mamy stare cmentarze w środku miast ale oddalone od kościołów. A przecież miejsce pochówku znajdujące się przy kościele idealnie podkreślało doczesność życia, jego marność, i jakoś wydaje mi się że było takie naturalnie wyjaśniające kolej rzeczy... Albo mi się wydaje :) Ale w naszej kulturze preferujemy taką pomroczność, nie bardzo chcemy zauważać przemijalności życia, wiąże się to z różnymi aspektami. Chciałam więcej napisać ale uznałam ze może mało apetycznie będzie, więc to na tyle.

"I cóż masz teraz z tego, że żyłeś tyle lat bez zarzutu?"

środa, 29 kwietnia 2015

119. cukinia&czerwona soczewica&pomidory&marchewka

I to wszytko jest smaczne i pożywne. Mniam


Właśnie słyszę w tle Rehab , na półce mam nawet książkę o Amy "Ratując Amy. Historia bez happy endu" D. Barak. Co tu mówić?

"Chcę coś zrobić z talentami, którymi zostałam "pobłogosławiona". [...] Przede wszystkim marzy mi się wielka sława. [...] Chcę, żeby ludzie słuchali mojego głosu i chociaż [...] na pięć minut zapominali o swoich kłopotach" A. Winehouse

Mi to się udaję, jak ją słyszę. Zapominam o swoich i myślę o tym, jak to jej nie udało się rozwiązać ich...

wtorek, 28 kwietnia 2015

118. czerwona z czerwonej papryki&kukurydzy&awokado

Słodzona miodem. Smaczna. Ale następnym razem zrobię ją inaczej. Zrobię ją z mleczkiem kokosowym i nie zblenduję kukurydzy. Zresztą, tak chciałam na początku ale zmęczenie zaćmiło mnie :)


Czy jesteście zdania, że ludzie się zmieniają, czy jesteście przekonani, że nie? Ja wierzę w zmianę ale taką popartą gromem. Bo normalnie, przecież po to uczymy się przez ileś lat wzorców, żeby bezpiecznie je powielać i żyć sobie jak pączek w masełku. Nie myśleć. Działać instynktownie. Nie męczyć się. Ale oczywiście spotykają nas sytuację wymuszające zmiany. Czasem sami ich chcemy, bo coś już nie zdaje rezultatu. No ale zacznijmy "od prostych rzeczy". Jak np. nie jeść słodyczy. Czytałam kiedyś o szkole Musar. Pozwala ona na zmianę, poprzez spróbowanie życia w sytuacji zmienionej przez określony czas. Czyli np. zakładam, że od 1 maja nie jem słodyczy i nie będę ich jeść do 31 maja. Potem znowu mogę. Da się wytrzymać, mimo dość długiego czasu, bo wiadomo, ze potem znów można obżerać się jak świnka, co najmniej 3 tabliczkami mlecznej dziennie (moje starsze dziecko by się uśmiało, bo wie, że nie znoszę przesłodzonej mlecznej). I tak można robić sobie takie ciągi kilkunastodniowe co jakiś czas, aby po kilkukrotnym powtórzeniu, zaprzestać jeść słodycze w ogóle. Wierzę, że to działa. Spróbuję, tylko muszę wymyślić, co ja chcę. Marzy mi się, coś nie związanego z jedzeniem....Aaaa i trzeba uważać, żeby nie wymyślić sobie za dużo i nierealnie, bo:

"Jeśli ktoś chce złapać zbyt wiele naraz, nic nie złapie"


poniedziałek, 27 kwietnia 2015

117. zielona z cukinii&groszku&brokuła&selera naciowego

i tony pietruszki. Mój mąż stwierdził, że pachniała zachęcająco ale bywały lepsze ...


a w garnku to w ogóle zachęcająco nie wyglądała ;)


Chodzi za mną od paru dni "Odkryjemy miłość nieznaną" A. Majewskiej, czyli repertuar rodziców lub też pokolenia dziadków.

"Odkryjemy miłość nieznaną,
Przegonimy wiatr wesoły, co po fali gna
Poznaczymy kraj zakochanych - długość ta, szerokość ta
Miłowania głodni jak wilcy
Nauczymy się w tym kraju od pierwszego dnia
Słów którymi mówią tubylcy
Szbadabada szaba daba da"

Ale czy nie jest piękna? Taka  przytulaska. Zawsze to lepiej, niż nucić sobie YMCA lub jeszcze gorzej - no bo po czym poznasz matkę dziecka - że nuci jakieś przedszkolne piosenki w stylu o krasnoludkach ;)

niedziela, 26 kwietnia 2015

116. zalewajka babci Jadzi

Zupa babci mojego męża, zrobiona przeze mnie dla niego, będąca smakiem jego domu. Albo przypominająca ten smak :)


O zalewajce usłyszałam po raz pierwszy na studiach, jak wymienialiśmy najlepsze rzeczy do jedzenia. Skojarzyłam ją z ziemniaczaną ale to trochę inna bajka. Pierwszy raz jadłam ją właśnie w domu rodzinnym mojego męża, w pomarańczowej kuchni jego babci. Jednak istnieją regionalne dania, bo u mnie w domu w ogóle nawet nie słyszało się o takiej zupie.

"Dzieciństwo to mała stacyjka kolejowa, przez którą czas przejeżdża bez zatrzymywania."

sobota, 25 kwietnia 2015

115. kminkowa

Ta zupa jest genialna! To jest obecnie największe moje odkrycie kulinarne i mówię to całkiem serio. Nie mam pojęcia dlaczego nikt nigdy mi jej nie ugotował. Jest rewelacyjna.


Z kminkiem (nie mylić z kminem rzymskim), który w gwarze zwany był również kminem, anyżkiem lub warmuzem, łączę historię z dzieciństwa. W zasadzie to ona "na siłę" ukształtowała mój smak. Jak byłam małą dziewczynką, to na stołach po całej rodzinie, królowały wypiekane takie grube paluchy. Oczywiście z kminkiem. Szczerze nienawidziłam tej przyprawy, zawsze się złościłam, że musieli te smaczne paluchy tak zepsuć. Aż kiedyś tata mi powiedział, żebym jadła kminek, bo jest dobry na wiatry. Nie zapytałam o co chodzi z tymi wiatrami, tylko jak to małe dziecko, zrozumiałam po swojemu. Żeby mnie wiatr nie położył, to trzeba jeść kminek - jezuu co za naiwność... I na siłę mordowałam, przeżuwałam ten kminek, z upartością małego uparciuszka, aż razu pewnego po prostu przyzwyczaiłam się tak do niego, że mi posmakował. Oto siła wyobraźni :)

"Upartość w niektórych trwa chwilę, lecz są i tacy, u których trwa całe życie..."

piątek, 24 kwietnia 2015

114. bakłażan z cynamonem

Jest ok, taka słodsza zupa, mimo tony warzyw. Ja w ogóle mam jakiś deficyt cukru dziś to jakbym mogła to bym dosłodziła.



A więc dziś potrzebowałam czegoś słodkiego. Bardzo. Niedaleko jest taka milusia cukiernia i mają apetyczne ciacha wszelkiego rodzaju, aż szkoda nie skorzystać ;) Oczywiście moje zboczenie każe mi zawsze pytać, czy to świeże, a że byłam z najmłodszym szkrabem w wózku pani nie odpowiedziała oklepanym frazezem, że świeże i owszem, tylko mi powiedziała ze w lodówce ma świeższe i mi takie da. Super, miodzio, aż chce się żyć z takiej uprzejmości. Zaczęłyśmy rozmawiać o karmieniu, dzieciach i oczywiście o karmieniu piersią i pani mi opowiedział, jak musiała walczyć z całą rodziną, bo się "uparła" że będzie karmić piersią. Jej mama jej tak powiedziała, cytuję "Ja w ciąży paliłam papierosy a Ciebie karmiłam mlekiem jakim popadło i żyjesz i dobrze się masz!" Niezłe, co nie :)
 To tak dla niektórych z nas, jak mają doła, czy są wystarczająco dobre jako mama ... Zresztą, daleko szukać. Ze mną pracowała wysoce "enteligentna osoba", wykształcona, obyta światowo i oczywiście mająca własne zdanie (niepodważalne ;) na każdy temat, która swojej rocznej córce przywoziła obiady z cateringu, kupione w pracy, przetrzymane przy biurku, nie w lodówce i przewiezione kilkanaście kilometrów w różnych warunkach termicznych, ale ona znała się na wszystkim :) Tak więc kochane mamy, jesteśmy wspaniałe, a jakbyśmy były wystarczająco dobre to też by było. Kojarzycie to:

"Lepsze - wrogiem dobrego,
  Gorsze - przyjacielem złego" J. Sztaudynger

czwartek, 23 kwietnia 2015

113. bakłażan z chilli

Kupiłam przeapetyczne bakłażany, więc czeka mnie pewnie seria bakłażanowych zup, o ile mi się nie znudzi...W tej zupie wszytko było świetnie, łącznie z grubym makaronem, który uwielbiam. Dziś porcja "od serca", bo znudziło mi się pokazywanie wersji ugładzonej. Jeszcze kiedyś muszę pokazać porcję jedzoną z dzieckiem, to będzie ciapkowato na talerzu i obok!


W ramach odprężenia obejrzałam durną komedię "Inna kobieta" (reż. N. Cassavetes, 2014r.). Film był taki sobie, jak to amerykański znakomicie się kończył (za to akuratnie plus), więc ewidentnie dobro zwyciężyło a zło dostało po łapach. W zasadzie za dwa dni pewnie nie będę pamiętać, o co kaman, ale rozśmieszyło mnie zdanie, jakie wypowiedziała zdradzana żona, dowiadując się o wyskokach męża:

"Więc nie trenuje do maratonu?"

środa, 22 kwietnia 2015

112. krem z białych warzyw z wędzonym łososiem

Zajebisty. Lekki ale wyrazisty i smaczny. I super na zimno. Moim zdaniem idealny jako przystawka.


Widziałam ostatnio reklamę Roleskiego. Jest tak obłędnie śliczna, że mogłabym mieć takie zdjęcia w kuchni. Są po prostu cudowne. Jedno z nich (chyba mogę pokazać?):

żródło: http://www.marketing-news.pl/message.php?art=44635

No ale też nie byle kto ją robi, bo sam Oliviero Toscani, którego już na zawsze będę kojarzyć z marką United Collors Of Benneton. Te reklamy znacznie wyróżniały się na tle naszej szarzyzny początku lat 90tych. Zresztą pan należy do nurtu reklamy szokującej, i niejedna reklama tej firmy była głośnie komentowana - pamiętacie całującą się zakonnice? Dobra, teraz dość, bo wygląda jakbym ich reklamowała ;) Chociaż nie miałabym nic przeciwko "za drobną opłatą" hahha Kiedyś czytałam o pracy fotografa od żarcia. Żeby zrobić dobre zdjęcie jedzenie jest pryskane różnymi lakierami, koloryzowane, nabłyszczane lub zmatowione. Chociaż przy takiej technice obróbki graficznej, jaką mamy teraz, to wydaje mi się, że większość zdjęć mogłaby być bardzo dobra, czy wręcz genialna. Nie to co u mnie, pstryk, i co widać, to jest na zdjęciu. Nuda...Zresztą obróbka zdjęć to temat rzeka. Najwdzięczniejsze są fotki okładek popularnych gazetek. Tam żadna pani nie ma zmarszczek, no albo jak ma, to tak niewidoczne, jak u 18nastki. Kolor oczu modelki można zmienić na akuratnie pasujący i modny, użyty w trzcionce, można laskę zwęzić i dorobić włosków na głowie i git. Bo wiadomo, piękno się lepiej sprzedaje, niż ... no właśnie niż co? No bo wiadomo że mamy oglądać to, o czym marzymy...

"Jesteśmy tacy, jakimi tworzą nas nasze marzenia" W. Szekspir



wtorek, 21 kwietnia 2015

111. marchewka&kasza jaglana z odrobiną ryżu

Ale ryżu? Przecież jest jagła. No tak ale odrobina ryżu wydelikaca smak. I ten krem jest ok.


Dziś nie będzie wodolejstwa i historii z pierwszej lub kolejnej ręki. Ale hasło jest:

"Często najpierw trzeba przegrać, by potem umieć wygrać" J. Jóźwik, brązowa medalistka ME na 800m

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

110. z czerwonej&biało-czerwonej fasoli i nie tylko...

Bo dzisiaj po raz pierwszy zupa recyclingowa :) Czyli tak, jak na drugi dzień z rosołu można zrobić pomidorówkę. Tak tutaj zupa z dwóch zup i dwóch rodzajów fasoli.



A wyszła tak:


Czyli całkiem nieźle i smakuje też super. Wczoraj byliśmy i u teściów i u babci mojego męża. Zawsze dostajemy wałówkę i zawsze w tej wałówce jest rosół obiadowy. Mój mąż się śmiał że to policzek dla mnie, bo chociaż wiedzą, że gotuję zupy to dosłałam gotową. Ale to tylko żarty były :) Na tym rosole ugotowałam fasolę (super baza), dodałam do tego koncentrat pomidorowy i żeby było gęstsze zaprawiłam wczorajszą zupą. Wyszedł miks na powyższym obrazku a w smaku jest super. I wygląda też. I dodatkowo oszczędziłam mnóstwo czasu, bo i tak trzeba by było zrobić bazę pod fasolę, i tak trzeba by było czymś zagęścić. A tak gotowe, niebanalne, nie do podrobienia. I jakie ekologiczne, bo przyznaję że dużo resztek zostaje wylanych, niestety...

Czyli dzisiaj sprawdziło się "Od przybytku głowa nie boli"

niedziela, 19 kwietnia 2015

109. krem z białych warzyw i owoców

Spróbuję go na zimno. Jako ciepła zupa jest super.


Ostatnio obserwowałam pięknie obsypane kwiatem drzewa. Cudowny i zapach i widok. Wiecie co to był śpioszek? Wg zwyczaju małopolskiego, w dawnych czasach, wiosną szukano na jabłoni tzw. śpioszka. Było to miejsce na gałęzi otoczone jajeczkami jakiegoś owada, poskładanymi tak blisko siebie, że tworzyły rodzaj obrączki. Gałązkę ucinano, delikatnie ściągano korę, tak aby nie uszkodzić śpioszka. Nanizano go na nitkę i wieszano na szyi dziecka (?!) aby odpędzał dziecięce dolegliwości, nocne koszmary i zapewniał spokojny sen.

"Największa potęga człowieka leży w sile jego wiary" N. Hill

sobota, 18 kwietnia 2015

108. krem z pieczarek z pulpecikami

W zasadzie to chciałam zrobić bardzo pulpeciki, czy też klopsiki, bo co region to inne nazewnictwo. A zupa do tego była dodatkiem. Tak żeby smacznie się komponowało. Czyli dobre mięso i tona pieczarek i jest, i git :)


Kojarzycie tą piosenkę Duka Dimond "I got U", konkretnie teledysk. Koleś zakłada na głowę kask-machinę, która go przenosi na wakacje i świetnie się bawi. Gdyby faktycznie miał poczuć to wszytko, potrzeba by było chyba takiego kombinezonu na całe ciało, który by smyrał, dotykał, uciskał, dmuchał w odpowiednich miejscach z odpowiednią siłą, bo mimo że siła wyobraźni jest ważna, to jednak chyba to nie wszystko żeby "poczuć". Był kiedyś taki film z absolutnie genialnym Bruce Wills "Surogaci" (reż. M.Ferris, J.Brancato, 2009r.), gdzie ludzie korzystali z maszyn-lalek a sami leżeli nas leżankach i te laki łaziły do pracy ale też bawiły się za danego osobnika, który był podłączony jakimiś nakładkami na oczka i i jakby wszytko widział i jakby w ten sposób kierował tą "żywą kukłą". Tylko nie bardzo mi się to wydaje łebskie, bo nie znalazłam odpowiedzi na temat, jak pozostałe zmysły zostały zaspokojone. Jak kukła przeniosła np. zapachy. No na razie nie mamy takich lal ale z pomocą chociażby dr. Szczyta (piję do programu, który przestawia operacje plastyczne u niego, niektóre faktycznie mega ułatwiające ludziom życie) oraz kreacji haute couture można stać się żywą lalką Barbie i sobie wyglądać jak z obrazka. To by było na tyle  z możliwości, bo reszta zmysłów niezaspokojona nadal będzie... Jeszcze trochę pracy nas czeka w tym temacie :)

"Cokolwiek umysł ludzki jest w stanie wymyślić i w co uwierzyć, może też osiągnąć" N. Hill

piątek, 17 kwietnia 2015

107. pieczarki&zielony groszek - inspiracja od Izy

Lekka, wiosenna, smaczna. Może być.


Przestałam mieć fazę namolnego pytania o przepis na zupę, chociaż przyznaję, że muszę być coraz bardziej kreatywna. Teraz to popierdułka, najgorzej będzie późną jesienią i zimą. Trzeba będzie jakieś czary mary robić i zagłębić się w kuchnie dalekiego wschodu, jedzenie bambusa, trawy trzcinowej, grzybków mun i takie tam.

No dobra, wiosna już przyszła na dobre, czasem widać znowu sezonowych biegaczy w parku. Sezonowych, bo ubierają się, tak jakby biegali w mrozie, biegną żółwim tempem, mają często mnóstwo gadżetów i generalnie widuję się ich kilka razy i tyle. Często raz. Ale się wymądrzam :) Ostatnio przeczytałam co to znaczy slow jogging. Jest to trening stworzony przez Japończyka Hiroaki Tanakę i polega na bieganiu niemalże w miejscu, bo początkowo 4-5km/h, czyli wolniej niż marsz. Zaleca się truchtać dziennie 30-60 min lub 3 razy po 10 min. Generalnie wydaję się że jest to super ruszenie dla osób, które są na diecie. Może to jest lepsza alternatywa, niż parę metrów speedu i dwa kółka sapania i chlipania z bidonika kolorowego płynu. Ałć ;)

"Małymi krokami buduje się najtrwalsze sukcesy"

czwartek, 16 kwietnia 2015

106. z zielonych oliwek

Z dużą dawką sera. Drugi talerz był zamiast ryżu, również z serem i to był strzał w dziesiątkę. Moje starsze dziecko było kontent, bo uwielbia zielone oliwki :)


Dzisiaj ma podobno być tvp film "Dzień kobiet"(reż. M. Sadowska, 2012 r.), z genialną rolą Katarzyny Kwiatkowskiej (była komikiem u Szymona Majewskiego, nie każdy o tym pamięta, i była genialna). Oglądałam, mimo bardzo ciężkiego tematu polecam. Szczególnie tym, którzy myślą, iż nie ma takiej możliwości, aby kiedykolwiek przeszli na ciemną stronę mocy. Owszem, bardzo szybko możemy skończyć na drugiej stronie barykady i nie mówię tu o sytuacji "pracowej"... W każdym aspekcie życia może się okazać, że jednak jesteśmy adwokatem diabła...a dlaczego? Może dlatego:

"Strach to ciemna strona Mocy. Strach wiedzie do gniewu, gniew do nienawiści, nienawiść prowadzi do cierpienia. Czuję w tobie wielki strach..." ("Gwiezdne wojny")


środa, 15 kwietnia 2015

105. z zielonych szparagów

Jest świetna ale aż tak, to dupy nie urywa. Nie mam pojęcia dlaczego, oprócz ceny, szparagi są takie szpanerskie. Mogłabym ją jeść codziennie ale robiłam inne zupy, które smakowo były lepsze.


No tak, ale wróćmy do ceny. Pęczek zielonych szparagów 18 zeta. Do zupy przydałyby się dwa ... A dziś w PnŚ było o dwójce ludzików, którzy postanowili przeżyć za 50 zł miesięcznie, oczywiście odtrącając rachunki w stylu czynsz. Udało im się to za 200 zł miesięcznie. W tym było nie tylko jedzenie ale też chemia gospodarcza i wszelkie kosmetyki. I opowiadali jak to cudownie myje się włosy sodą, a ubrania, no można się wymienić ze znajomymi ubraniami...Pan przyznał się że trochę schudł i waży bagatela 52 kg. Joł men. Mam wielki szacunek dla ludzi zafiksowanych na puncie czegoś oraz konkretnie starających się coś w życiu zrobić a nie tylko lenić się i narzekać. Brr, pieniaczy to najbardziej nie znoszę. Oni pokazali klasę. Pokazali, że można. Ale jak dla mnie niestety bez szans. Zostaje w systemie, jestem konsumpcjonistką :)

wtorek, 14 kwietnia 2015

104. Horacego

Kolejny dzień i kolejna zupa. Bo chociaż "dimidium facti, qui coepit, habet", to jeszcze sporo przede mną. Jak nie podołam, to napiszę "Nawet najdzielniejsi nie mogą walczyć ponad siły" :)



Zupa extra. Ma w sobie szeroki makaron, co w ogóle jest super smaczne - ja jestem miłośnikiem makaronów. Trzeba ją tylko trochę mocniej doprawić...

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

103. z cukinii

Ale nie krem a zupa. To warzywo jest kapitalne i uwielbiam je.


" Trzynastego od morza do Tatr,
Trzynastego piękniejszy jest świat,
Trzynastego zaśpiewam ci tak,
Trzynastego " Piosenka stara...jak świat ;)

niedziela, 12 kwietnia 2015

102. z zielonym groszkiem

Taka prawie wiosenna. Prawie, bo jeszcze parę warzyw brakuje ale i tak dostałam 5 na 5, co znaczy, że można by było jeść codziennie. Nieźle.


Oglądałam ostatnio film z A. Sandlerem i nie była to durna, lepsza, lub gorsza komedia. Byłam zdziwiona widząc go w roli tragicznej. I przyznaję, był niezły. Film - "Zabić wspomnienia" (reż. M. Binder, 2007 r.) opowiada o traumie straty kogoś bliskiego. Opowiada też o innych rzeczach m.in. o stracie w wyniku zamachu na WTC w 2001 ale zdecydowanie nie jest to mój faworyt w tym temacie. Znacznie lepsza oczywiście była ekranizacja "Strasznie głośno, niesamowicie blisko" (reż. S. Daldry, 2011 r.). Ale ale ale ... wracając do tematu straty najbliższej osoby, czasem uświadamiam sobie, że nie potrafiłam bym żyć bez moich najbliższych. Bywają dni, ze mam ochotę udusić ale generalnie nie wyobrażam sobie życia bez.

"Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości." P. Coelho

łzawo ale prawdziwie :)

sobota, 11 kwietnia 2015

101. mleczna

Wczoraj z okazji setnej zupy dostałam extra rzecz - kamienny moździerz!


Inne, takie jak drewniane czy metalowe, nie oddają sensu tego przedmiotu. To był super zajebisty prezent :) I to wszytko dzięki mojej najstarszej pociesze, która zmobilizowała do zakupu go! Niesamowite przeżycie dostać TAKI niespodziewany prezent.

A dzisiaj, było dzisiaj ... I mleczna zupa, pewnie nie ostania. Postanowiłam odwiedzić rodzinne strony. Postanowiłam pojechać też na grób mojego ojca. Dawno (wg mojego dawno) mnie tam nie było, ze względu na zawirowania życiowe...

"Czy wszystko pozostanie takie samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą się dziwić mojej śmierci - zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc." H.Poświatowska


Czy aby na pewno?

piątek, 10 kwietnia 2015

100. z krewetkami

Miała być tajska z krewetkami olbrzymimi, ale miałam małe krewetki i zrobiłam autorski mix i tak jest świetna w smaku :)

Hip hip hurra dzisiaj 100 zupa! Z tego powodu, jedyny na świecie, publikowany tylko tutaj, autorski wywiad. Jeszcze pachnący świeżością. Gorący news.
Ja pytający: Jak to się stało, że podjęłaś się tego wyzwania?
Ja odpowiadający: Niech pomyślę...bo niewiele myślałam się go podejmując...i przez to codziennie musiałam coraz więcej myśleć, jak dokonać tego, co postanowiłam :)
Ja pytający: Myślisz że dasz radę?
Ja odpowiadający: Niech pomyślę...na razie nie myślę, ale myślę, że i tak było warto spróbować :)

Przeczytałam kiedyś takie coś, i już nie wiem gdzie ale miałam to zapisane:
"Świętowanie to oaza na drodze naszego życia.
Jednostajny bieg zdarzeń zostaje przerwany.
Znów nabieramy sił i życiowej odwagi."

Jupi jupi jej! Setna zupa za mną - niech ta moc pozostanie ;)

czwartek, 9 kwietnia 2015

99. z kaszą owsianą

Nie z płatkami, tylko kaszą owsianą. Czyli z owsem. Ihhha, żarełko dla konia. Już wiem czemu konie tak brykają ;) Smakuje jak płatki owsiane więc tak naprawdę najlepsza byłaby na słodko. No ale dziś dzień jak z filmu Wrong (reż. Q.Dupieux, 2012r.) i nastała godzina 7:60. Film polecam jest tak nierealnie odjechany że aż wciąga. Na ulicy przeprowadziłam taki dialog:
Pani X: Gdzie jest ulica ks. J a n a  Popiełuszki?
Ja: Jerzego (?) Popiełuszki.... to w tamtą stronę
Pani X: Jakkolwiek, ktokolwiek to był. Dzięki.
Nie no chciałam wyskoczyć, jak na reklamie Sprite "Jaja sobie robisz?". Ja rozumiem laicyzacja społeczeństwa pewnie i mnie objęła, no ale nawet nie musisz łazić do kościoła. Akurat ta osoba jest tak wrośnięta w naszą martyrologie jako polaków, ze nie sposób nie wiedzieć kto to był. Będąc w tematyce filmowej, nawet był o Nim film (Popiełuszko. Wolność jest w nas.) A nawet na onecie czasem pojawiło się o mamie Mariannie jakieś wzmiankowanie. Ihha pogalopowałam. Do jutra.
A i odliczanie prawie na finiszu...jeden i jutro start :)

środa, 8 kwietnia 2015

98. zielona z cukinii&groszku&zielonej papryki

Tak mnie natchnęło na nią kiedy sobie pomyślałam o zielonej wyspie czyli Polsce, jednym z haseł parę lat temu, jak cudowny wzrost gospodarczy mamy. Od razu sprostowanie, że nie narzekam ani na rząd ani na warunki życia, choć bywa ciężko... W jednej z moich ulubionych gazet (na którą też największe pomyje wylewają ludzie) jakiś czas temu, był artykuł o wymownym tytule "Życie na kredycie" W. Eichelbergera. Temat stary jak świat, tysiące razy wałkowany i przebrzmiały ostatnio w mediach z powodu afery z frankowcami i ujemnymi stopami procentowymi. Tak czy inaczej, pan pisze o psychicznych skutkach wieloletniego stresu, jakim jest zobowiązanie na 30-40 lat, i używa sformułowania które mi się "spodobało" "rozlany stres". Jest też podane wyjście z sytuacji, bo wiadomo, większość z nas nie da rady uniknąć kredytów - takie życie:
"Trzeba nauczyć się ręcznego przełączania organizmu w stan regeneracji. To wymaga treningu i samodyscypliny na wielu poziomach. Podstawową sprawą jest kontrola umysłu, bo on jest źródłem alarmu. Jeśli nie nauczymy się uspokajać swoich rozhukanych myśli i dalej będziemy snuć czarne scenariusze, to się zamęczymy własnymi myślami. Bo z reguły nasze interpretacje są bardziej przerażające od rzeczywistości".
Ba, co prawda to prawda ;)

A i najważniejsze, odliczanie czas zacząć do setnej zupy :) Trzy, dwa ...

wtorek, 7 kwietnia 2015

97. barszcz biały

Bo nie było na świętach, więc co to ma być ;) Więc zrobiłam. Swego czasu namiętnie jadłam po całych tygodniach tę zupę. Mogłam ją niemalże codziennie gotować. Jadło, jadło i zjadło. Tak to bywa ze smakami, czasem się zmieniają. Tak, czy inaczej, dzisiejszy cytat to "A gdzie był barszcz biały?"

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

96. cytrynowa

I poniedziałek wielkanocny. Już. Jak to szybko leci. Same przygotowania do świąt zawsze trwają wieki a same święta pstryk i nie ma. Oczywiście po świętach wszystkich, również i mnie, ogarnia gorączka pod tytułem "muszę schudnąć", będąca efektem jedzenia wszystkiego, co oczy widzą. Zazwyczaj też nie jestem wytrwała w swoim postanowieniu, bo chudnięcie to tytaniczna praca.

Właśnie odnośnie tytanicznej pracy. Kiedyś myślałam, że przebiegnięcie maratonu wieńczy sukces i dokumentuje hasło "lubię biegać". Ale potem zaczęłam czytać o ironmanach, czyli ludziach którzy biegają jakieś ekstra kosmiczne dystanse, lub nie tylko biegają, ale tez pływają i jeżdżą na rowerze pokonując odległości, które przekraczają normy i wyobrażenia każdego. Nazwa nie jest zastrzeżona ale prawdziwe zawody Ironmen to triatlon w hawajskim Kona i składa się, uwaga, z 3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze i 42,195 km maratonu. I to wszystko w temperaturach ostro ponad 30 stopni! Jednym słowem masakra. I oto zwycięża te zawody była pracownica administracji rządowej, której przezwiskiem jest słowo Muppet - Chrissie Wellington. Jak to się dzieje? "Odkąd pamiętam, starałam się uparcie pracować nad sobą i nad tym, co mnie otacza. (...) Samo ukończenie jest zwycięstwem. Ludzie mdleją na poboczach, tracą kontrolę nad podstawowymi czynnościami organizmu, mdleją, wpadają w obłęd, rozpaczliwie szukają linii mety, gdy ta znajduję się wiele kilometrów przed nimi.  (...) Nie da się pływać, jeździć na rowerze i biegać przez większą cześć doby, nie odczuwając żadnego dyskomfortu. Mdłości, odwodnienie, urazy - że nie wspomnę o prawdziwych kontuzjach - przez to trzeba przejść. Dochodzą tortury psychiczne: niekończąca się nitka drogi przed tobą, krajobrazy, które nie dość szybko zostają z tyłu. Po drodze nie można słuchać muzyki; za towarzyszy masz jedynie ciągły łomot krwi pulsującej w głowie i protesty każdego, najmniejszego włókienka w ciele, które żąda, byś natychmiast przestał. W takich chwilach umysł musi zapanować nad organizmem. Ironman jest w równym stopniu walką mięśni i woli." Ch. Wellington "Bez ograniczeń. Historia najtwardszej kobiety na świecie"

To tak sobie napisałam na otuchę, że wszytko jest możliwe, jak się chce :) Tylko trzeba przełknąć tę cytrynę :)

niedziela, 5 kwietnia 2015

95. żurek

Śniadanie wielkanocne, jedno z niewielu w roku, gdzie wszyscy są w komplecie, nie spieszą się i są pokojowo nastawieni do świata. Czy nie można by tak zawsze, żeby tylko peace&love? "Etyka to oszukiwanie samego siebie. Możemy tylko kochać, litować się i mieć świadomość własnej bezmiernej grzeszności. Natomiast nie wolno mieć iluzji, że możemy ten świat urządzić etycznie, że jako ludzie możemy być etyczni, że możemy być tak zwanymi porządnymi ludźmi. Nić takiego jak "porządny człowiek" nie istnieje. Musimy być pokorni. Musimy mieć świadomość tego, że jesteśmy grzesznikami. Musimy to wiedzieć. I tak ostrożnie poruszać się w tym stanie grzeszności, by jak najmniej zła wokół siebie rozsiewać." Z. Podgórca "Rozmowy z Jerzym Nowosielskim"

sobota, 4 kwietnia 2015

94. śledziowa

Bo do obiadu dobry jest śledź ;) Dzisiejszy dzień to święconka i wałkowanie tematu śmierci i zmartwychwstania. Chociaż, jak dla mnie jedynymi świętami to jest wolne 1-3 maja, wtedy najmniej widać ludzi. W takie święta jak dziś to i tak wszystkie sklepy są czynne niemalże do ostatniej minuty, i jakby mogli, to nie zamykali by ich a na pewno znalazło by się stado chętnych na zakupy. I przypomnijmy, wszyscy narzekają na biedę...Wracając do śmierci, oglądałam kiedyś film gdzie zapłata za prace była umieszczana na przegubie dłoni w czytniku podającym liczbę godzin lub minut życia. Za wszystkie usługi płaciło się właśnie tymi minutami, godzinami, dniami. I oczywiście istnieli bogaci, którzy nie umierali nigdy mają jakąś niewyobrażalną liczbę milionów lat. W dzisiejszej wyborczej temat pociągnięty w artykule "Nadciągają zbędni ludzie":
"Yuval Noah Harari: (...): Po raz pierwszy w historii, jeśli jestem dostatecznie bogaty, to być może nie będę musiał umrzeć
Daniel Kahmeman: Śmierć staje się sprawą wyboru.
Yuval Noah Harari: Tak. Jeżeli pomyśleć o tym z punktu widzenia biednych, to wydaje się to straszne, bo w całej historii śmierć była wielkim sprawiedliwym sędzią. W trakcie całej historii wielką pociechą dla biednych było myślenie: no dobrze, tym bogatym tak się wiedzie, ale umrą dokładnie tak jak ja. A teraz pomyśl o świecie, powiedzmy za 50 czy za 100 lat, w którym ci biedni ludzie nadal będą umierać, a bogaci oprócz dobrobytu, wygód itp. zyskają także zwolnienie od śmierci. To wywoła wielki gniew."
A jakby miał się ten gniew objawić? Jak ta rewolucja miałaby wyglądać?

piątek, 3 kwietnia 2015

93. wodzianka

Wodzianka to coś, co można zjeść w czasie ścisłego postu. Jest to kromka zamoczona i przyprawiona, nic szczególnego, nic smacznego, nic co chciałoby się kiedyś zjeść, nawet jakby się przymierało głodem, to nie sądzę że by się za nią tęskniło...

Hasło na dziś "Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was nie wymagali" J.P. II
Nawet nie muszę pisać mojej interpretacji tego kultowego zdania.

czwartek, 2 kwietnia 2015

92. maślankowa

Ta na pewno super smakowałaby latem, także w wersji na chłodno. Może zrobię ją jeszcze z innymi dodatkami. Zresztą, jak w każdej potrawie liczy się składnik. Tutaj jest jedna z moich ulubionych maślanek. A i cytat na dziś. 

"Czasem - kiedy mam taką ochotę - biegnę szybko, ale jeśli przyśpieszam kroku, skracam czas biegania, bo chodzi o to, żeby radość, jaką odczuwam na końcu każdego biegu, przetrwała do dnia następnego. Tę samą taktykę stosuję, gdy piszę powieść. Każdego dnia przerywam w miejscu, w którym wiem, że mógłbym pisać dalej. Spróbujcie tego, a praca pójdzie wam kolejnego dnia zaskakująco łatwo." H. Murakami "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu"

Myślę, że dziś mogłabym ugotować jeszcze coś, czyli jutro nie stanę zmierzwiona przed garnkiem - co ja dziś zrobię? ;)
Ta książka jest generalnie jedną z moich ulubionych. Czytałam też inne powieści tego autora i byłam pod wrażeniem jego pomysłowości, a także tego, że jego twórczość się tak diametralnie różni stylem od cytowanego tu jego pamiętnika. Ciekawe jak bardzo tworzenie zup nie pasuje lub pasuje do mnie :)

środa, 1 kwietnia 2015

91. zupa nic

Zupa ma zabawny przepis.
"Na pół garnca niezbieranego gotującego się mleka wziąć6 żółtek, rozbić je mocno ze szklanką cukru, wlać w to kieliszek zimnego mleka, a gdy mleko się zagotuje, wlewać, ciągle mieszając, do żółtek. Rozgrzać na ogniu i uważać żeby zgęstniało, ale się nie zagotowało, bo się żółtka zwarzą. Włożyć kawałek cynamonu lub wanilii i trochę tureckich rodzynków. Białka ubić na pianę, wsypać parę łyżek cukru, wymieszać i ugotować, jak kładzione kluski, na gotującym się mleku. Przed zaprawieniem zupy żółtkami, wyjąć je łyżką druszlakową do wazy. Zrobioną zupę wynieść do piwnicy dla ostudzenia."

Pomijam fakt że pani Ćwierczakiewiczowa nie zdała by nawet testu szóstoklasisty przy tym poziomie pisania - to się kupy nie trzyma, jak zrozumieć ten bełkot :) I druga dupa - nie mam piwnicy - i co teraz? :)
Słodka chmurka ;)