niedziela, 31 maja 2015

151. wietnamska - nie moja ;)

Dziś był inny plan - pojechać, odpocząć, zjeść coś, przyjechać i zrobić w domu własną zupę na kolację, cyknąć zdjęcia i dać na bloga z tematem o czarownicach (napiszę pewnie jutro co nieco, bo faktycznie może być to interesujące) - robiłam to nie raz (w sensie podwójnego jedzenia zup swoich i nie swoich) ale ... dziś mi się nie chce ... trzeba mieć reset ... No i dlatego umieszczam zdjęcia nie swojej ale spróbowanej zupy. Tam w tle majaczy makaron, który nazywam plastikowym, bo jest taki przeźroczysty. Niestety nie mogę napisać, że to co jadłam było dobre i było na prawdę wietnamskie. Jak ja robiłam swoje zupy np. pho, to smak był zupełnie inny, a tutaj, zwykła kostka rosołowa, makaron i trochę kurczaka. Jakby Gesslerka tam weszła to pewnie wypieprzyła by tą zupę na głowę kucharza i zjebała by właścicieli za to, że podają gówno do żarcia ;) Tak się rozpuściłam od codziennego gotowania, że spaczył mi się smak, nic nie mogę już zjeść na mieście ...


Trafiliśmy w Myślenicach na Runmageddon. Ja myślałam że Bieg Rzeźnika (www.biegrzeznika.pl) to jest już najcięższa rzecz do biegania i pokonywania przeszkód w jednym czasie i jak zwykle człowiek całe życie się uczy. Najcięższym biegiem w Polsce jest obecnie Runmagedon na dystansie hardcore, czyli właśnie taki bieg na jakiego trafiliśmy. Że jest to bieg, to raczej za dużo powiedziane, wprawdzie pokonuje się dystans półmaratonu (czyli ponad 21km) ale na tym dystansie jest aż 70 przeszkód. I nie są to byle pierdoły. Obserwowaliśmy jak z góry Chełm biegacze zbiegają i potem zjeżdżają parometrową folią polewaną wodą, potem mają do pokonania duże drewniane motki (takie na których są zawsze umieszczane liny na słupy) a potem mają takie dwie płyty na wysokości 4 metrów ustawione jak stawia się domek z kart, gdzie trzeba na to wbiec (!) i zbiec ... widzieliśmy też kontener wypełniony lodem i wodą, w który trzeba wskoczyć, i po którym należy przeskoczyć przez palące się ognisko, oraz kilkanaście skarp i innych przeszkód na rzece Rabie (nie należy ona do wolno płynących, piaszczystych strumyków), zresztą, poczytajcie sami www.runmageddon.pl Ja tylko zdziwiłam się jednego. Jest to naprawdę coś mega trudnego i patrzę a część zawodników pokonywała te przeszkody samotnie (!)... trochę mi się to w głowie nie mieściło, na Rzeźnika musisz mieć partnera, musisz mieć kogoś z kim biegniesz, a tutaj, gdzie piszą że 90%przeszkód nie da się pokonać, jesteś sam? Co prawda, jak nie jesteś w stanie pokonać jakiejś przeszkody to robisz karnie 30 udziwnionych pompko-przysiadów (też widziałam na własne oczy takiego zawodnika na 16stym kilometrze), no ale widać było, że jest sam. Niesamowite. Kończę, bo dzień się nie skończył ani jeszcze przewidziane w nim atrakcje :)

"Człowiek odkrywa siebie, kiedy zmierzy się z przeszkodami" A. de Saint-Exupery

sobota, 30 maja 2015

150. chłodnik z rzodkiewki&ogórka

Mniam. Te liście na środku, to również rzodkiewka. Pierwszy raz zdecydowałam się na zjedzenie rzodkiewki w całości, podglądając różne programy kulinarne i pokazywane w nich przepisy na sałatki. No i czego można było się spodziewać - smakowały jak sałata rzodkiewkowa :)


Zrobiłam bilans swoich niedoróbek i wpadek. Nie będę pisać o smętach i większych problemach, bo to nie ten temat ... denerwujące są małe potknięcia dnia codziennego. Czasem spieprzę pranie, szczególnie nagminnie jak nie pomyślę co piorę a pada i od razu nastawiam na suszenie.. i wtedy idzie bluzka ze sztucznym nadrukiem, straciłam też parę śliniaczków z ceratowym podbiciem i uszczuplam zbiór sztucznych skarpetek (są ale w rozmiarze dla niemowlaka). Czasem nie mam czasu i nie zrobię prania i wtedy jest cienko... Od czasu do czasu również zważę zupę, przypalę tarte, upiekę ciasto z wielgachnym zakalcem, nie zrobię zakupów i pytam czy mogę posłodzić komuś cukrem pudrem. Czasem mam brudne okna, nieposprzątane podłogi z goniącymi kudełkami oraz notorycznie psuję (czytaj łamię) półkę w zamrażarce denerwując się jak nie może się albo otworzyć albo zamknąć. Już nie mówię że raz na jakiś czas z portfela muszę wyrzucić tonę rachunków i wtedy okazuje się ze portfel się domyka, a wcześniej, mimo braku kasy, nie mógł, albo nie pochwalę się, że kiedyś pół tygodnia nosiłam kilo cukru w torebce do pracy, który kupiłam bardzo pilnie do domu...Ale nie bardzo chciałabym się tym pochwalić komukolwiek, no może wspomnieć bym mogła (co zrobiłam hello Ja), ale nie oczekiwałabym za to medalu, dlatego jestem pod wrażeniem barwności pomysłów Chujowej Pani Domu i jeszcze tego Jej komentarza:

"Myślę, że warto być świadomym swoich niedoskonałości i jeśli nie możemy lub nie chcemy ich w sobie zmienić, spróbujmy zamienić je w atut. Mnie się udało." M. Kostyszyn

piątek, 29 maja 2015

149. chłodnik z sera pleśniowego&ogórka

Proste, szybkie i przyjemne. Czyli taki fast food ;)


Dziś wyniki sprawdzianu szóstoklasisty. Wielki dzień, wielka chwila. I okazało się jak wielkiego kujona mam w domu - mamy maksa, jedyni w szkole! Niesamowite! Jestem mega dumną mamą. Gdyby nie było aż tak dobrze, też byłabym mega dumna. W zasadzie to nie wiedziałam, jak mam się zachować...Echh.... nie wiem do czego porównać to doświadczenie, jest ono tak epokowe dla mnie! Zawsze wtedy przypomina mi się hasło "to jak z kwadraturą koła", czyli jak z czymś niemożliwym. Wiecie co to jest 3,1415926535897932238462643383279... no tak, to pi. Są matematycy, którzy trudnią się obliczaniem kolejnych liczb po przecinku, chociaż warto znać, tak naprawdę tylko dwie. Tak czy inaczej, Grecy, którzy "wynaleźli" pi, uwielbiali rozwiązywać zagadki geometryczne korzystając tylko z cyrkla i linijki bez podziałki. Jedna z takich zagadek dotyczyła wykreślenia kwadratu o tym samym polu, co narysowane wcześniej koło. Problem ten nazwano kwadraturą koła. Grekom się nie udało tego zrobić, dlatego, iż do narysowania tego kwadratu potrzebny jest pierwiastek kwadratowy z pi a niemożliwe jest podanie dokładnej wartości z liczby przestępnej...I co już wszyscy przysnęli, zanim doszli do końca tego pasjonującego postu? ;)

"to jak z kwadraturą koła"
 

czwartek, 28 maja 2015

148. czerwona soczewica&gruszki

Miałam dziś robić zupełnie co innego ale miałam taką ochotę na czerwoną soczewicę - mogłabym ją jeść codziennie ... z czerwonej soczewicy zawsze wychodzą czary mary.


Co innego też chciałam dziś napisać ale oglądnijcie sobie jakikolwiek odcinek "Doliny krzemowej" i jeszcze dociśnijcie się "Stażystami"(reż. S. Levy, 2013r.) ... i teraz pomyślcie, że to nie jest dowcip, tylko rzeczywistość :)

"Jedna z korporacji branży IT opracowała dyski twarde o nieskończonej pojemności. Mają trafić na rynek jak tylko skończą się formatować."

środa, 27 maja 2015

147. antyzupa czyli jajeczna na wieprzowinie

Dlaczego antyzupa? Bo nie ma w sobie ani odrobiny warzywa. Nie ma też śmietany, zasmażki lub innego zagęstnika (chociaż to nie jest najważniejsze) a mimo to jest smaczna. Jest gotowana na kostce i różnych niewarzywnych koncentratowo-słoikowych dodatkach plus jaja i schab. Jest płynna, jest boska ale też jest całościowo antyzupą :)


Czy jesteście anty? Jaką macie naturę? Czy jesteście konformistami zdolnymi przytakiwać non stop dla świętego spokoju? Czy jesteście buntownikami broniącymi godności jednostki uciśnionej? Czy może tak coś po trochu tu, to tam, to sam nie wiem? Rzadko kto jest takim 100% odchyłem w którąś ze stron. Na pewno ciężko jest przeciwstawić się grupie, systemowi, utartej normie społecznej, silniejszemu... Ten kto to robi na pewno dostanie wpierdol. Może nie od razu, może czasem niebolesny a czasem już tak całościowy że zniknie. Dlatego o takich ludziach, którzy wnoszą powiew nowego, przeciwstawiają się czemuś, co w ich odczuciu jest nie fer, dlatego o takich ludziach się mówi, pisze, kreci filmy.  Ale też nie da się tak zupełnie i zawsze mówić "nie, nie zgadzam się". Gdybyśmy czasem nie milczeli a raczej nie milczały, bo to kobiety są na ogół bardziej taktowne, to ile byłoby "towarzyskich" zgrzytów?
No to teraz test na buntownika. Boss firmy mówi świński kawał o blondynce, rechocząc przy tym wkurwiająco, a Ty:
a. udajesz, że się dobrze bawisz albo co lepsze dobrze się przy tym bawisz,
b. uśmiechasz się z zażenowaniem i uciekasz albo przynajmniej chcesz uciec
c. walisz pięścią w stół i krzyczysz "Ty bucu, Ty męska szowinistyczna świnio!"
No, no, no, chciałabym to ce zobaczyć ;)

"Ilekroć znajdziesz się po stronie większości, zastanów się przez chwilę" M. Twain

wtorek, 26 maja 2015

146. kapary&zielone oliwki

Wyrazisty i smaczny. Trzeba było przełamać tą monotonię zup dziwnie nazwanych. Ale niech Was nie zwiedzie że tu tylko dwa składniki i nic poza tym. Baza jest naprawdę ciekawa i równie aromatyczna.


Wszystkim wystarczająco dobrym Mamom, wszystkiego co najlepsze :) Dziś Mój i Wasz dzień. Dlaczego piszę wystarczająco dobrym? "Wystarczająco dobra matka" to nawet termin psychologiczny. D. Winnicott go użył i propagował jako pierwszy. Wg niego wystarczająco dobra matka, to taka, która w pierwszych latach życia zaspokaja potrzeby dziecka i dostosowuje się do jego możliwości, podąża za nim. Doświadcza przy tym różnych emocji, w tym złości na dziecko, a zarazem nie przestaje zajmować się nim najlepiej jak potrafi. Z kolei matka perfekcyjna jest bardzo skoncentrowana na sobie i swoich standardach i nie mieści się w jej wyobrażeniu takie uczucie jak ... jak właśnie złość. Do idealnej matki pasuje idealne dziecko. Tak wiec wystarczająco dobra matka, to człowiek, który się stara, popełnia błędy ale je naprawia (przynajmniej próbuje), kocha dziecko ale daje mu swobodę, czasem się myli, czasem się złości ale na pewno nie patrzy na dziecko jako przedłużenie własnego ego :) A na deser dwie moje kochane łapki :)


"Miłość sama w sobie jest "nie do pojęcia", ale dzięki miłości możemy "pojąć wszystko"" J. Tischner

poniedziałek, 25 maja 2015

145. poniedziałkowa

Poniedziałkowa żółta. Miałam dziś zrobić zupę z trzech składników ale jeszcze to i to i tamto i w ogóle zupełny wypas wyszedł, czego pewnie nie bardzo widać na tym zdjęciu...


Boję się ludzi wyznających ekstremalnie skrajne poglądy. Szczególnie ludzi zafiksowanych w sposób niebezpieczny na punkcie religii. Jakiejkolwiek religii. Ale przyznaję szczerzę, że najbardziej boję się bojówkarzy islamskich. Widziałam kiedyś fragment filmu na YT, gdzie dzieci (tak, dzieci) podrzynały gardło jakiemuś białemu...W głowie się to mi nie mieściło. Nie mogłam spać... Ja rozumiem że nie wszyscy są tacy skrajni, no ale dużo się słyszy niestety o tych skrajnościach. Już nie wskaże WTC, już nie powiem o honorowych zabójstwach córek, które spaprały się europejskimi obyczajami ... to już i tak sporo. Chcecie więcej, obejrzyjcie sobie "Banaz: A Love Story", pożygacie się. Kiedy koleżanka powiedziała mi, że nie miałaby nic przeciwko, żeby w jej okolicy był meczet, nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć...

I dziś dla mnie jeszcze jedna przykra wiadomość...obudziłam się w Polsce z prezydentem z PiSu... mam nadzieję że po 5 latach będę mogła powiedzieć, ze niepotrzebnie się martwiłam. Ale bardzo nie podoba mi się prezydent który jest tak zakuty w sprawie chociażby in vitro, antykoncepcji oraz aborcji (pomysł karania kobiety 2 latami) ... Masakra ...

"Polityczna poprawność pierze ludziom mózgi. Nie mają odwagi przyznać, że w krajach muzułmańskich kobiety są upadlane, a islamofobia to słowo stworzone by zamykać nam usta." "Święta wojna na słowa" GW 23-24.05.2015.

niedziela, 24 maja 2015

144. zupa wyborcza

Trochę późno na nią, bo obecnie jest cisza wyborcza, a zupa ma w sobie i makaron spagetii do nawijania i rzuciłam trochę mięsa i zielona nadzieja i żółte promyczki ... Moje starsze dziecko stwierdziło, ze zupa jest wyborcza, bo trzeba wybrać, co się chce nałożyć na łyżkę, wszystkich rzeczy na raz się nie da :)


Byliśmy rano, bo przed 9 w lokalu wyborczym. Na liście z naszymi nazwiskami byliśmy pierwsi. Wyrwał mi się komentarz, ze jest mała frekwencja, a odpowiedź nie była oczywista, że jest wcześnie, tylko, że i tak jest większa, niż na poprzedniej turze... Hmm, skoro mieszkam w tym kraju, pracuję w tym kraju i mam prawo głosu w tym kraju, to chcę to wykorzystać. Chcę dokonać wyboru. Wtedy będę mogła narzekać na siebie, na swój wybór. Albo denerwować się, ze jednak Ci, co poszli zagłosować, w większości wybrali inaczej :) A gdyby wybrali tak, jak ja, to żyłoby się lepiej ;)

"Człowiek niezdolny wybierać, to już nie człowiek" A. Burgess "Mechaniczna pomarańcza"

sobota, 23 maja 2015

143. zupa szwagierki

No wczorajsze nazewnictwo zobowiązuje ;) Czy dostrzegliście literki...no tak, bo jak to zupa kobity, to ta w domyśle gada więcej, stąd literki :) Takie stereotypy dziś wygotowałam ;)


Dlaczego nie ma komentarzy?
a. bo nikt ich nie pisze albo
b. bo mam włączoną moderację komentarzy i mogę wszystko wywalić, przed ukazaniem się na blogu?

Brawo! Tak, właśnie :) Ale znasz mnie, zawsze możesz do mnie zadzwonić. A Ci, którzy mnie nie znają, a coś chcą powiedzieć, mogą napisać. Odpiszę. Ale komentarz... no na razie jestem na etapie, że nie bardzo ich chcę, sorki :) Wiąże się to z historią z akademika, kiedy to ktoś w bardzo niewybredny sposób chciał mnie obrazić i pozostać anonimowy, chłopaki od razy chcieli się skrzyknąć i mu przywalić ... Ale wracając do teraz  - mój blog, mój głupi pomysł na niego :)

"Wielokrotnie spotykałam się z określeniem "głowa rodziny". Zawsze dotyczyło mężczyzn. Żadne próby wyjaśnień, że żony mają głowy, nie skutkowały. (...) Czym jest wiec kobieta?(...) Otóż przyjęło się , ze kobieta to szyja. (...) A może kobieta to ręka? (...) To może noga? (...) I na koniec ostatnia część ciała. (...) Można dodawać epitety: niezła, fajna i spoko. Bardzo uniwersalna nazwa. Dlatego proponuję uzupełnić formularze o nową funkcję. Skoro musi być głowa rodziny, niechaj będzie i dupa." S. Kubryńska "Jak nie głowa rodziny, to co?" WO23.05.2015.

piątek, 22 maja 2015

142. zupa szwagra

Tak sobie nazwaliśmy tą zupę, bez żadnych podtekstów osobowych. Po prostu nie chciało mi się opisywać z czego jest (a byłoby co pisać) i zapytałam się, jak mam ją nazwać. Było parę ciekawszych propozycji ale ... ;)


Jestem pod wrażeniem wczorajszej debaty Komorowski versus Duda. Oczywiście po 5 minutach już wiedziałam, dlaczego nie lubię debat, jezzu taka rąbanka i obrażanie drugiej strony, wymyślanie nowych podkopów, używanie głupich gadżetów (chociaż w tym to królował Palikot) i oczywiście wszem i wobec całego świata pokazywanie jak bardzo jest się wspaniałym i że na pewno, pewno, pewno dotrzyma się wszelkich obietnic. Jeszcze "ciekawsze" od debaty były starcia osób z przeciwnych frakcji w rozmowach o niej. I zdziwiła mnie opinia o remisie. Mnie odrzuca od osób które w co drugim zdaniu mówią "będę się starał"(czyli nie starasz się? od razu chcesz nam powiedzieć że zrobisz nas w ciula) i bardzo chcą obrazić drugą stronę. Nie ma racji po jednej stronie. Nigdy... I jeszcze jedno, podobała mi się postawa prezydenta. Nie skakał jak kogucik, tylko szczególnie w ruchach miał bardzo dużo rezerwy i opanowania, mówił spokojnie ale stanowczo i rzeczowo. Tylko ta konieczność pracy do 67 roku życia...mój tata tyle nie żył...

"Skorygowałem parametry obietnicy" Frank z "House of Cards"

czwartek, 21 maja 2015

141. majerankowa

Wyżera :) Miał być chłodnik arbuzowy, no ale pogoda raczej zimna. I tak bym go zrobiła, tylko nie mam dziś nerwów, żeby wyciągać te tysiąc pestek z arbuza...


Leną Dunham ... co tu dużo mówić, abstrakcyjnie ciekawa, inna, odjechana, kolorowa, nieuporządkowana, już nawet nie bezpruderyjna, dla mnie często ordynarna, chociaż nie mogę zaprzeczyć że prawdziwa, spójna. A jej książka "Nie taka dziewczyna"....

"To wielka sztuka tak opowiadać o własnych błędach, by ludzie dostrzegli w nich coś zabawnego, i jednocześnie zachować kontrolę nad sytuacją. Dunham wie, jakie to trudne, ale opanowała to doskonale."  "The Washington Post"

środa, 20 maja 2015

140. chłodnik brzoskwiniowy

Słodki, bo m.in. z mleczkiem kokosowym.


Nicolas Cage. Ten aktor mnie prześladuje. Jak widzę reklamę filmu z jego udziałem, to się zastanawiam, jak to możliwe, że taki typ, człowiek jednej miny, gra w takich kasowych przedsięwzięciach? Oczywiście filmy z jego udziałem bywają tylko i wyłącznie drogie, bo ich scenariusz, to przypomina mi już nie film klasy B ale gdzieś bliżej Z. To tak jakby banda jakiś narąbanych kolesiów, bo prostu dla draki pozmieniała scenariusz dobrego filmu. To nigdy kupy się nie trzyma. I Cage. Zawsze w otoczeniu co najmniej jednej blondynki. Ostatnio się zawzięłam i oglądnęłam Left Behind z nim... niedoróbka i przekombinowanie, pomieszane z patosem, grozą, wzniosłością. Film pełen oczywiście niepotrzebnych scen, oczywiście Cage ratuje jednym kiwnięciem małego palca cały świat i w pięć sekund rozwiązuje zagadkę, przy okazji pokazując jak wspaniałym człowiekiem jest. Nie mogę się doczekać kolejnej klasowej produkcji z jego udziałem ;)

Idzie zajączek ulicą, aż tu nagle z dużą prędkością nadlatuje bombowiec. Zajączek patrzy w górę i z trwogą stwierdza, że bombowiec wprost na niego zrzuca bombę. Nagle pięć metrów nad głową zajączka bomba zatrzymuje się, obraca o 180 stopni, kieruje się w stronę bombowca i... wybucha. JAK TO SIĘ STAŁO???
Odpowiedź: Zajączek oglądał wszystkie odcinki MacGyvera i znał ten numer z agrafką i magnesem...


... w miejsce MacGyvera można wstawić Nicolasa Cage

wtorek, 19 maja 2015

139. chłodnik pomidorowo-ogórkowy

Pierwszy chłodnik w tym roku. Temperatura bliska 30 stopni zobowiązuje. Jest prosty ale tak nieziemsko aromatyczny...


Ząbkujemy, nie śpimy, gorączkujemy i cały czas płaczemy. Szczególnie w nocy. Tak, używamy liczby mnogiej. My, mama. Mamy tak robią. Szczególnie śmiesznie brzmi "spacerujemy" i widzę mamę z niemowlakiem w głębokim wózku. No ale ciężko zacząć mówić inaczej, kiedy jesteś się z dzieckiem non stop. Oczywiście dziś nikt nie pamięta, że liczba mnoga zarezerwowana była dla ludzi starszych. Moja babcia zawsze ją używała, przy rozmowie ze swoimi kolegami i koleżankami, wieko równymi lub starszymi. I tak pytała "Idziecie jutro na sumę?" starszą panią w sklepie. I nie chodziło o to, że ta pani idzie z kimś. Chodziło tylko i wyłącznie o tą panią. Właśnie, kiedy byłam u niej to mówiła "Ckni już Ci się"...Ckni...

"Babcia jest trochę rodzicem, trochę nauczycielem, trochę najlepszym przyjacielem"

poniedziałek, 18 maja 2015

138. kurczak na ostro, słodka baza i inne grzybki

Nawet połowa roku nie minęła a ja mam już demencję starczą i nie pamiętam czy w tym roku takie coś robiłam. Będzie tylko gorzej ;)


W Stanach, kraju mlekiem i miodem płynącym, nie ma urlopu macierzyńskiego. Nie mówię o wychowawczym, tylko o macierzyńskim. To tak odnośnie zbliżającego się Dnia Matki, który też w większości krajów jest...10 maja, czyli my mamy spóźniony ;) Na pewno w Czechach i w Niemczech jest 10tego, więc jakbyście kiedyś tam tak byli, to nie dzwońcie, tak jak mój brat, który się zasugerował, a mama zrobiła wielkie oczy :) Wracając do macierzyńskiego, wyobrażacie sobie, że albo pokombinujecie z bezpłatnym urlopem, albo z chorobowym (tam też nie jest tak, jak u nas, tylko pula dni, które możesz wsiąść wolne, jako chorobowe) albo zapieprzasz z poduszką z dziurą do podłożenia na krzesło jeszcze będąc w połogu! Czy teraz jest już lepiej, jak sobie człowiek pomyśli, że w Polsce, w kraju zła i permanentnego braku szansy na godne życie, jest praktycznie rok płatnego macierzyńsko-rodzicielskiego? Ja sobie chwalę to :)

"Pa­mięć jest straszli­wa. Człowiek może o czymś za­pom­nieć - ona nie. Po pros­tu odkłada rzeczy do od­po­wied­nich przegródek. Przecho­wuje dla ciebie różne spra­wy al­bo je przed tobą skry­wa - i kiedy chce, to ci to przy­pomi­na. Wy­daje ci się, że jes­teś pa­nem swo­jej pa­mięci, ale to od­wrot­nie - pa­mięć jest twoim panem." J. Irving

niedziela, 17 maja 2015

137. awokado&pomarańcza z książki od Doroty

Podobną zupę robiłam z ananasa. Tyle ze ananas był pikantny a ta jest naturalnie słodka. Smaczna :)


Tak kiedyś zgadałyśmy się, że robię te zupy. Ale mimo, że nie jest to blog kulinarny, to chciałabym coś zjeść dobrego, bo nie tylko ma ładnie wyglądać na zdjęciu ale przede wszystkim być czymś pachnącym i smakowitym. I Dorotka powiedziała, że ma taką książkę w której są same dziwne zupy. Już jakiś czas temu ją dostałam od niej i jak ją przejrzałam to jakbym Pana Boga za nogi złapała - faktycznie większość to nieznane na co dzień kompozycje smakowe. Na pewno nie raz będę jeszcze gotować z tej książki. Co mi się rzuciło w oczy to czerwona soczewica z morelami, brzmi bajecznie. Jak to miło znać miłych ludzi :) Dzięki D. :*

"Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich" A. Sapkowski "Krew elfów"

sobota, 16 maja 2015

136. podgrzybkowa

Różni się w sposobie robienia i przede wszystkim smaku, wobec wczorajszego kremu.


Ostatnio obracam się głównie w tematach rodzicielstwa oraz relacji teściowa - synowa przy okazji pojawienia się na świecie dziecka. I zastanawiam się dlaczego 90% przypadków to smutne historie. Wysłuchałam ich tyle, że włos staje na głowie. Dlaczego kobiety są tak okrutne dla siebie. Przecież skoro syn wybrał sobie taką kobietę a nie inną i w zapewne jednak pytał rodziców, a głównie swoją mamę o tym co sądzi o jego wyborze, to co potem jest tak rozczarowującego w synowej? No ludzie, bądźmy szczerzy, sami nie jesteśmy alfami i omegami, popełniamy błędy, to dlaczego stawiamy się jako boginie i deprecjonujemy synowe? Ja sobie postanowiłam że jak moje pociechy wybiorą to amen, koniec. Nie będę robić podkopów w nadziei że ktoś w nie wpadnie, bo niestety ale zwykle to co robimy niedobrego, wraca do nas ze zdwojoną siłą. Tylko po co? Czy nie można z rodziną nie tylko na zdjęciu dobrze wychodzić? :)

"Jedynym miejscem familijnej zgody bywa zazwyczaj grób rodzinny"

piątek, 15 maja 2015

135. krem z podgrzybków

Chociaż nie jesień a wiosna na całego. I to nawet bliżej w stronę lata, niż zimy, temperaturowo :)


Dziś znowu "odkryłam" że jestem nie po linii obecnego świata. Hasłem przewodnim obecnych czasów jest szybko kup i jeszcze szybciej pozbądź się tego, jak masz niemodne to jesteś frajer, a jak kupisz coś na wyprzedażach, lub okazyjnie trochę polizane z drugiej ręki to jesteś pan. Ale mimo że kupiłeś tanio, to na następny dzień zetrzyj ten uśmiech z twarzy, okaż niedosyt, niezadowolenie i puść dalej, sprzedaj, lub wyrzuć...Chociaż w Polsce to jeszcze nie ma wyrzuć, obserwując jakie badziewia są na serwisach ogłoszeniowych. Znalazłam coś takiego (autentyk) "Kołyska po dwójce dzieci, nie działa mechanizm bujania, jest uszkodzona w paru miejscach, ale sprzedam za 250 zł" Jesssu, wstyd by mi było takie coś wystawiać. To ja już lepsze (o niebo) rzeczy rozdawałam. I na pewno wszystko było czyste i działające. To co było uszkodzone to w kosz. W ogóle to mnie wpieprza też drugi trend - będę jeździł super furą, mieszkał w megarezydencji ale ubrań dziecku nie kupię albo kupię na szmatach, no bo szybko wyrasta i patrz punkt pierwszy - trzeba być sprytnym. I pomyśleć jaki frajer jestem, ze wszystkie rzeczy, nie tylko ubrania, po pierwszym dziecku rozdałam ...Teraz postanowiłam być mniejszym frajerem i sprzedać tę śliczną kołyskę...ale jak na nią patrzę to od razu widzę takiego maluśkiego bobaska-słodziaka, normalnie przywiązuję się do rzeczy...jestem nie po linii obecnego świata...

"Grunt nie przywiązywać się do niczego. Do czego się przywiążesz, to chciałbyś zatrzymać. A zatrzymać w życiu nie można nic." E. M. Remarque "Trzej towarzysze"

czwartek, 14 maja 2015

134. migdałowa

i nie tylko. Miodzio...


Trzeba chwalić dzieci. Trzeba. Ja dorastałam w systemie, gdzie nie chwaliło się a "pochwałą" był brak nagany. Jak nie zebrało się opieprzu, nie było zastrzeżeń mniejszych lub większych, to znaczy ze było super. Głupie to było. Gdy zaczęłam jeździć autem i wyrobiłam sobie sprawność kierowcy, to kiedyś zabrałam mojego tatę na przejażdżkę. Przez całą drogę nic nie powiedział, a do mamy, wieczorem, przed zaśnięciem wychrypiał "Gdzie ona nauczyła się tak jeździć?" Jak mi mama powtórzyła, to byłam w siódmym niebie. No bez sensu. Jakby nie mógł po prostu powiedzieć coś w stylu: "Świetnie jeździsz córko!" Dlatego ja chwalę :)

środa, 13 maja 2015

133. pieczarki&brokuł&kalafior

Czyli wiosenna zupa.


Ile czasu dziennie poświęcamy na wybór ubrania? Ja obecnie niewiele, ale bywało, że nieźle byłam zafiksowana, w co, jak i co do tego pasuje, i czy to pasuje do miejsca, gdzie się wybieram. Im byłam młodsza, tym bardziej przykładałam do tego ogromną wagę. Pracując zawodowo potrafiłam mega dużą część budżetu rodzinnego (czyli czasem więcej, niż moja pensja) przeznaczyć na ciuchy i inne pierdolety. Bez sensu, jak na to teraz patrzę. Oglądałam taką laskę, która przyznała się, że skompletowała sobie piętnaście wersji tego samego ubioru do pracy. I od paru lat tak chodzi. Extra. Niezła oszczędność czasu i pieniędzy, nawet pranie jest bardzo ekonomiczne. Wkładasz parę koszul (ona ma białe) do pralki i git. Nic nie zafarbuje. Wszystko takie same. Niby pomysł stary jak świat, i niejednym filmie był, a jak się o tym słyszy.... No  i jestem ciekawa co o niej mówią współpracownicy chociażby... no i jak rzuca się w oczy... zawsze można ją obcej osobie opisać :)

"Odzienie nie dla mody ale dla wygody"

wtorek, 12 maja 2015

132. duszony kurczak&pieczarki&inne warzywa

I zważyła mi się śmietana. No cóż, mimo tego jest ok.


Sprawdziłam z czego robi się "czarną polewkę", czyli zupę dla niechcianego zalotnika. Czarna polewka, to czernina czyli zupa z kaczki wraz z jej krwią. No niestety, nie dysponuję własną kaczką, no chyba że w ramach totalnego panikowania "przywłaszczę" sobie jakąś parkowa kaczuchę. Przywłaszczę, czyli upoluję...nieeee to raczej nie w moim stylu. Czyli dupa, nie będzie czarnej polewki. Mój maż się śmieje, że to i tak nie jest zadanie na ten rok, to dopiero jak córunia przyprowadzi jakaś sympatię, niesympatyczną sympatię. Wtedy mam stanąć na głowie - no chyba będę wtedy musiała "przywłaszczyć" sobie parkową kaczkę...

"I już miał się oświadczać, lecz pomiarkowano
I czarną polewkę do stołu podano" A. Mickiewicz "Pan Tadeusz"

poniedziałek, 11 maja 2015

131. zielona soczewica&smażona kiełbasa

Mniam, mniam, mniam :)


Dziś widziałam reklamę "Apartamentu", czyli filmu o Janie Pawle II. Sama jestem ciekawa, jaki będzie, fajnie będzie Go sobie przypomnieć. Karol Wojtyła urodził się w ten sam dzień co moja babcia. Ciekawe czy ich anioły w niebie dały sobie cześć, zanim chodzili za nimi tutaj :) Chciałoby się powiedzieć, ciekawe, jak tam jest, ale ja chyba jeszcze nie jestem ciekawa. Na film może pójdę ... może, bo nie wiem, jak to będzie możliwe na razie do zorganizowania się ... Od razu też przypomniał mi się cudowny film o tym samym tytule, ale opowiadający o miłości z Joshem Hartnett i Diane Kruger - oglądałam go nie raz. Cudowny, i fantastycznie się kończący, ale bez żadnego nadęcia...Cudowny...

"Miłość, która jest gotowa nawet oddać życie, nie zginie" K.Wojtyła


niedziela, 10 maja 2015

130. szybka warzywna mojej mamy

Taaaa dam :) I jak królik z kapelusza, jest, wyskoczyła zupa. Robi się ją szybko, a najszybsze, że znowu nie moimi rękami, tylko mojej mamy. Fajny odpoczynek.


Mieliśmy kiedyś kalendarz rolników. W każdym miesiącu szczegółowo opisane było, kiedyś siać, kiedy nie siać, kiedy zbierać itp. oraz ogólne zalecenia. Na maj było: "W maju będzie miodnia zapełniona, bo w kwietniu była rodnia zaczerwiona". Maj to miesiąc kwiecia - w sumie powinien się chyba nazywać zatem kwiecień - które dostarcza różnorodnego nektaru i pyłków. W pierwszych dniach maja kończą żywot stare (przezimowane) pszczoły. Ich miejsce zajmują młode. Gdy pszczoły zaczną pobierać stare plastry, należy ustawiać ramkę z cezą, również między pierwszą ramką z czerwieniem, a ramką kryjącą z obydwu stron gniazda. Stare plastry z czerwieniem, te które zimowały, należy sukcesywnie przenosić na skraj, następnie usuwać z ula. Ze względów zdrowotnych pszczół one nie mogą pozostać na drugą zimę. No, to teraz jak już wiecie, to trzeba by zacząć hodować te pszczoły. Bo niestety, z roku na rok, mamy ich coraz mniej. Nie miałam nawet takiej świadomości, że są pszczelarze, którzy zajmują się jeżdżeniem z własnymi pszczołami do rolników-sadowników i tam te pszczoły zapylają. Oglądałam taki program, że w Stanach próbowali ujarzmić jakieś pszczoły afrykańskie, które niestety uciekły z pod ich kontroli i narobiły masę szkód. Oglądałam karambol na autostradzie bo chmara takich zmutowanych pszczół oblepiła ciężarówkę - jak w filmie Hitchcock, tyle że z ptakami...

"Oczekiwanie na niebezpieczeństwo jest gorsze, niż moment, gdy ono na człowieka spada." A. Hitchcock

sobota, 9 maja 2015

129. z kluskami z szałwią hiszpańską

Zupka na kolację i słodki sen.


Jeee dziś był powrót do biegania. Dycha w XIII Międzynarodowym Biegu Skawińskim zaliczona. Czas netto prawie godzina, więc na końcu peletonu. Ale w całości od początku do końca przebiegnięta. Nie jakimś gallowayem, a widziałam ludzi właśnie tak "biegnących", czyli trochę idzie, trochę biegnie. To tak głupio nieco, no bo co tu się oszukiwać, to żadne bieganie. To jest po prostu sprytne pokonywanie trasy, i tak można, tylko proszę się nie łudzić, że to ta sama kondycja co przebiegnięcie. Rany ale jestem wypruta, dwa lata temu taka dycha to był pikuś a teraz te nieprzespane noce zrobiły swoje, czuję się jak po maratonie....



"Jeśli możesz żyć wiecznie, to musisz wiedzieć po co żyjesz" S. Meyer "Zmierzch"

piątek, 8 maja 2015

128. buraczki&fasola jasiek - zupa mojej mamy

I to robiona przez moją mamę - tak się dziś ustawiłam :) Przy okazji poznałam tajniki gotowania buraków, tak aby nie traciły koloru. Moja mam robi najlepszy barszcz czerwony na świecie, a jeszcze lepsze to jej wychodzą wszelkiej maści słodkości -  ciasta, czyli placki. To drugie akurat mnie nie kręci, bo niestety nie mam do tego ani ręki, ani chęci. Ale od dziś wiem, jak zrobić barszcz bez konieczności dodawania koncentratu buraczanego dla koloru. Nawet odrobiny nie trzeba było, a nie ma różu, tylko intensywne bordo.


Dziś był piękny, słoneczny dzień. Maj w ogóle jest cudownym miesiącem. Długo widno, wszystko kwitnie i pachnie, trawa jest delikatnie zielona i jest zazwyczaj ciepło, a nawet jak jest deszcz, to jest to wiosenny deszcz - wiadomo, że po nim będzie i tak ciepło, nie tak, jak na jesieni. Chce się żyć :) I jutro pasuje iść pobiegać  - ot plan na życie, czysty hedonizm  - dobre jedzenie, dobra pogoda i dobry ruch! Vive la vie!

"Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same." P.Bosmans


czwartek, 7 maja 2015

127. buraki&fasolka szparagowa z jajem

I jest wyżera. Jeszcze chciałam coś innego dodać, ale to zrobię następnym razem.


Wzięłam sobie w ręce książkę dotyczącą doboru kolorów, no bo jak wiadomo kolory w otoczeniu to podstawa. Chociaż tak naprawdę to nie wiem, po co mi ona, jak coś to i tak wybiorę z obecnie modnych, a nie będę zastanawiać się czy to, co napisali, to mi będzie pasować, do tego, co obecnie kupiłam. Ale książka jest fachowo wydana i na końcu znajduje się słowniczek. I tak można się dowiedzieć co to jest trompe l'oeil lub też tonalna wartość. Ale najbardziej rozwalają mnie opisy pod zdjęciami w stylu "ten oryginalny hol wejściowy pełen jest interesujących linii i kształtów. To rodzi dylemat, czy zastosować w nim gamę barwną, która ujednolici całe wnętrze, czy też za pomocą kolorów przyciągnąć uwagę do rozmaitych jego elementów"...jesuuu, czy nie można normalnym językiem? Kiedyś namiętnie oglądałam programy o wystroju wnętrz i remontach, najczęściej na Domo+. No i te, które oglądałam, na pewno nie były prowadzone tak beznadziejnie wzniosłym językiem. Do dupy taki poradnik, który jak czytasz, to musisz tłumaczyć z polskiego na polski. Ale nie, trzeba napisać tak pogmatwanie, żeby inni nie mieli wątpliwości, że jesteś extra specjalistą od tego tematu - normalnie jak książka do wyższej matematyki :)

"Jeżeli nie potrafisz czegoś prosto wyjaśnić - to znaczy, że niewystarczająco to rozumiesz" A. Einstein

środa, 6 maja 2015

126. bakłażan w biało-zielonej warzywnej oprawie

Brzmi jak z pięciogwiazdkowej restauracji? Bo tak ma brzmieć - przecież TO ugotowałam JA ;)) Generalnie lekkostrawna, wegetariańska przyjemność.


Wiecie że jest taka zasada, że aby odnieść w czymś perfekcję, być takim masterem-extra specjalistą-macherem-magikiem, to należy przećwiczyć w sumie aż 10 000 godzin na robieniu tej rzeczy? Czyli trochę matematyki: decydujemy się na godzinę dziennie, to wychodzi (10 000:365) około 27 lat. No to kiepsko. Powiedzmy, robimy dniówkę, czyli plus minus 8 godzin, no to już wyszło lepiej, bo jakieś 3,4 roku. No ale tak dzień w dzień? Trochę kiepsko, trzeba by jeszcze inaczej to rozplanować, żeby się nie wypalić. Jakkolwiek bym nie liczyła, to niestety, w obecnym roku i tak pewnie perfekcji w zupach nie osiągnę :) A wydawało mi się, że już weszłam na poziom super plus zaawansowania, a tu dupa ;)

"Wszystko jest możliwe, a co nie jest, zajmuje tylko trochę więcej czasu" A. Dahl "Zła krew"

wtorek, 5 maja 2015

125. kurczak z kaszą jęczmienną i zielonymi warzywami

Tak, to znowu jest zdecydowane mniam :)


Czy boicie się latać samolotem? Ja w swoim życiu nie latałam oszałamiająco często, tak aby ten mój lęk nie dawał mi spać po nocach. Ale na pewno nie wybrałam bym latania jako preferowanego stylu przemieszczania się, a jakbym zobaczyła Malaysia Airlanes, to już bym uciekała - to chyba u nich dwa samoloty zaginęły bezpowrotnie...Jest taka usypiająca stronka www. flightradar24.com, gdzie można zobaczyć w jakim obecnie położeniu są wszystkie większe samoloty na świecie. Oczywiście mówimy o samolotach rejsowych, takich ogólnodostępnych, chyba też część prywatnych lotów to obejmuje. Na pewno nie widać tego, co często lata nad moją głową, czyli wojskowe. Szczególnie swego czasu, po bardzo dramatycznych doniesieniach o ukraińskim wewnętrznym konflikcie, skóra mi cierpła, jak widziałam, lub słyszałam te szybowce. No a teraz dla uspokojenia. Podobno nie każda katastrofa lotnicza kończy się śmiercią wszystkich. W 1983 roku był lot nr 143 z Montrealu do Edmonton, gdzie pilotowi skończyło się paliwo, a mimo to wylądował bez większych strat. Czyli...czyli wyjątek potwierdzający regułę. Jeee...

"Pomóż, wspomóż, dopomóż wyjątku czuły odeprzeć tłumne armie reguły" E. Stachura


poniedziałek, 4 maja 2015

124. z trójkolorowym ryżem

Bardzo delikatna, wiosenna. Szkoda, że na zdjęciu nie widać tak dokładnie tego ryżu. Dochodzę już do perfekcji w zagospodarowywaniu własnymi produktami. Wrzucam do garnka to co mam i wychodzą cuda ;)Takie empiryczne udowodnienie, że najprościej jest uwarzyć polewkę.


Muszę się wybrać w końcu na zakupy ubraniowe. Już dalej nie ma co ściemniać, że jestem aż taka oszczędna, lub aż tak przywiązana do tych łachów co mam. Tylko że moim problemem jest, że nie wiem, na co chciałabym się zdecydować, a za bardzo nie mam możliwości wybrzydzania i rozbijania się po galeriach. Już pomijam brak normalnego czasu do oglądnięcia rzeczy, tego, że nie wszędzie z wózkiem da się radę pojechać i nie wszędzie dziecko da radę wytrzymać ale ja po prostu kompletnie nie wiem na co chcę się zdecydować. Zawsze wiedziałam czego chcę, i potrafiłam się decydować niemalże w sekundę. A teraz?! Normalnie rozmemłanie emocjonalne. Teraz mogłabym być taką arabską księżniczką i latać np. do Mediolanu na zakupy, czy gdziekolwiek gdzie mi się zamarzy i robić takie czyszczenie sklepu. A w domu bym dopiero się jakoś starała ogarnąć i przymierzyć to i tamto. Bo tak, jak pisała J. Larson w książce "Woziłam arabskie księżniczki" księżniczka wchodzi do sklepu kiwa na daną rzecz, przemykając koło niej np. torebkę, a obsługa tę torebkę pakuję w każdym odcieniu, wszystkie odmiany, jakie tylko mają. Czyli takie czyszczenie sklepu odchodzi. Tylko po jakiego ciula mi by były te łachy, jakbym i tak nie mogła ani z tym wózkiem do parku pójść, ani w ogóle gdzieś wyjść...no może jakby się mąż zgodził, to by mnie wypuścił gdzieś od czasu do czasu...Wracając do rzeczywistości, muszę się ogarnąć, pojechać, wybrać i coś kupić. I to najlepiej już wczoraj ;)

"Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać" S. Collins "Kosogłos"

niedziela, 3 maja 2015

123. pistacje&czerwona soczewica

Mniam


Dziś był piękny, majowy dzień. Cudowny. Słońce mnie tak zrelaksowało, że nie mam nastroju do pisania czegokolwiek. Delektujmy się ciszą :)


"Jeżeli to, co mówisz, nie jest piękniejsze od ciszy, lepiej zamilcz." W. Schmitt

sobota, 2 maja 2015

122. buraczki&czerwona fasola

Jeszcze dymiący talerz udało mi się sfotografować :)


Chciałam napisać coś innego ale przeczytałam inspirujący wywiad z Lindą Tirado. Polecam - wejdźcie na jej stronę : bootstrapindustries.com. Są tam inne historie. Szczególnie polecam tym, którzy mówią, że w naszym kraju jest źle. Że wszędzie jest zajebisty raj miodem i mlekiem płynący a Polska to jedno wielkie gówno - no tak, wkurwiłam się. Mogę rzucać fuckami i być niewychowaną, bo przecież wszyscy Polacy to świnie i knury, z wszystkimi źle się pracuje, a na zachodzie, a zachodni menadżerowie... to takie anioły. Ja takich rozmów odbyłam tysiące. Przede wszystkim z osobami, które siedzą sobie na ciepłych posadkach i łoj jezu jezu a ja tom biedna ;) A więc podążając za tytułem "American Dream nie działa" (Gazeta Wyborcza 30.04.2015r.) w Stanach jest ponad 45mln Amerykanów żyjących poniżej progu ubóstwa, ponad połowa społeczeństwa nie ma żadnych oszczędności i żyje od pensji do pensji, przyjmując taką rzeczywistość, że jak coś się stanie, to za miesiąc-dwa będą niewypłacalni. Wiele pracuje w dwóch pracach, i mimo tego, nie są w stanie spłacić swoich zobowiązań. Jak zbankrutujesz, to koszty medyczne i kredyt studencki i tak są wyłączone spod ustawy o bankructwie. A żeby było smieszniej, lub też bardziej tragicznie, to wczoraj oglądałam prześmiewczy "Wieczór z Johnem Oliverem" (uwielbiam go), w którym było o tanich ubraniach z naszych-ich cudownych sieciówek (np. H&M). No proszę, dlaczego są takie tanie u nich, bo nas to już wcale nie tak bardzo - no bo połowa krajów trzeciego świata (w tym dzieci) zapycha na ten luksus. To też temat odrębny i jak najbardziej wkurzający. Wracając do L.Tirado, Pani napisała "Dlaczego podejmuję okropne decyzje. Kilka uwag o biedzie." Polecam to poczytać plus te parę zdań z artykułu:

"Bycie biednym oznacza, że nawet jeśli wydajesz swoje pieniądze najrozsądniej, niestarczy ci na wszytko.[...] Pracowałam w Burger Kingu, byłam w zaawansowanej ciąży i w porze lunchu, pewna kobieta zamówiła cheeseburgera bez musztardy. Dostała kanapkę z musztardą i była wściekła, wiec przyniosła ją z powrotem. Przeprosiłam i powiedziałam że dostanie nową - tyle że ta też była z musztardą. Nie nadążaliśmy. Podeszła więc do lady i mówiąc "Ty pieprzona głupia suko, nawet musztardy nie potrafisz ogarnąć", rzuciła we mnie tym cheesburgerem. W kolejce czekało jakieś 20 osób i żadna nie odezwała się w mojej obronie. [...] obsłużyłam potem tę dwudziestkę, cała w tej pieprzonej musztardzie. [...] Każdy z moich przyjaciół doświadczył podobnej sytuacji przynajmniej raz."

piątek, 1 maja 2015

121. ze świeżych gruntowych ogórków

Smaczna, lekka, łakoma, mogłoby się ją jeść codziennie. Trudno o lepszą rekomendację ;) W zasadzie powinnam napisać tylko "z gruntowych ogórków" albo "ze świeżych ogórków", tak czy inaczej, pewnie jeszcze będę robić ze szklarniowych.


Dziś 1szy maja. Święto Pracy. Ja jestem z pokolenia, które pamięta jeszcze pochody pierwszomajowe. Zawsze dziwiłam się rodzicom, ze nie chcą na to chodzić, to była taka super zabawa dla dziecka. Baloniki, serpentynki, ludzie się śmiali, mnóstwo kolorowych banerów. Pochodów przez moje miasteczko było kilka. Kiedyś mama mojej koleżanki wzięła mnie i ją na taki pochód. Pamiętam tylko jakieś takie w miarę zabawowo-pozytywne odczucia. Pamiętam śmiech jej mamy. Dlatego byłam mocno zdziwiona jak po przemianie ustrojowej, w jakiejś takiej mało znaczącej rozmowie usłyszałam od tej samej osoby, że to było nudne, głupie i w ogóle nie lubiła tam być. No hello, może dzieci mają inną percepcję ale coś tam pamiętają :)
Kiedyś kupiłam miesięcznik Znak, bo cały był pod intrygującym tytułem "Praca". I w owym było faktycznie mnóstwo artykułów-wywiadów z osobami wypowiadającymi się na tematy pracy jako narzędzia chociażby budowania wspólnoty w demokratycznym i liberalnym ustroju. Czy w naszej gospodarce, wolnorynkowej gospodarce, jest miejsce na współprace, czy tylko na rywalizację. Bo jak wiadomo w socjalizmie zupełnie inaczej postrzegano pracę, niż dziś. No i co zrobić z brakiem pracy? Tak czy inaczej zamieszczam ciekawy cytat, wypowiedź pana J. Wasilewskiego:

"W Polsce bezrobocie praktycznie nie występuje jedynie wśród wyższej i średniej kadry kierowniczej, specjalistów i techników. Jednak nawet te grupy pogodzone są z przerwami w zatrudnieniu. Powtarzające się cykle "zajęcie-brak zajęcia" szczególnie dla młodych, nie są tożsame z cyklem praca-bezrobocie. Jeżeli już mówimy o bezrobociu, to o frykcyjnym, polegającym na stosunkowo krótkim, trwającym ok. trzech miesięcy, okresie pozostawania bez zajęcia, poświęconym na znalezienie nowego pracodawcy."