wtorek, 15 września 2015

258. z pieczonym dorszem na białym winie

Dwie rzeczy: zawsze uważałam, że gotowanie na alkoholu żadnego sensu nie ma, a dwa, to coraz bardziej wkurzam się koniecznością wyjmowania wszystkich składników "rosołowych" z zupy.

Zacznę od drugiego. Kiedyś u pani gadżet widziałam taką wielką metalową kulę na łańcuszku, coś podobnego w koncepcji do zaparzania herbaty z fusów, aby tam dać wszystkie rosołowe warzywa i przyprawy i potem można wyciągnąć z zupy. Ale stwierdziłam, że to niepotrzebny gadżet. No niepotrzebny, jak mało się gotuje, albo gotuje się na kostce. A jak się gotuje non stop zupę i nie na kostce, to już mały problem. Czyli punkt widzenia, zmienia się od punktu siedzenia :)

Ostatnio byłam pod wrażeniem Australijczyka Nicka Vujica, który urodził się bez nóg i rąk a mimo to skończył dwa fakultety, ma piękną żonę i ślicznego, zdrowego synka, pracuje zawodowo - jest cenionym na świecie mówcą motywacyjnym. Nawet napisał dwie książki!

Twierdzi, iż każdy z nas ma w sobie coś wartościowego, czym może podzielić się ze światem, że każdy z nas może zrobić coś dobrego dla innych. Piękne!


"Ty też powinieneś się starać, by wszystko, co robisz, wykonywać jak najlepiej.
Pracuj ciężko.
Ćwicz.
Opanuj podstawy.
Nie żałuj wysiłku.
Ale pamiętaj, że czasem Ci nie wyjdzie, ponieważ droga do mistrzostwa prowadzi przez niepowodzenia."
N. Vujicic Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń