poniedziałek, 20 lipca 2015

201. batat & ryż & kalafior

czyli zupa curry z batatami i ryżem. Mój mąż stwierdził ostatnio, że tak mu leży słodki ziemniak, że mogą być tylko zupy z batata...


Od dłuższego czasu dojrzewała we mnie myśl gruntownego posprzątania kurczącej się przestrzeni życiowej. Czyli z polskiego na nasze, czas wreszcie ogarnąć cały ten bajzel.

Oczywiście broniłam się jak mogłam, nogami i rękami. Co prawda pokazywałam, że dążę do tego i nie dość, że coś tam sprzątałam i w tamtym roku urządziłam malowanie, to jeszcze zapoznałam się metodą Mari Konti (KonMari poszukajcie a już nigdy nie skulkujecie skarpetek), a ostatnio nawet zakupiłam książkę polskiej bloggerki dotyczącą porządkowania szafy ubraniowej.

Do rzeczy!

W sobotę nastąpiła przełomowa chwila. Nie mogłam się ogarnąć w szafce z kosmetykami, postanowiłam przeglądnąć wszystko...Masakra. Połowę rzeczy musiałam wyrzucić, czyli uzbierałam pokaźny czarny wór przeterminowanych jednorazowych maseczek (z namiętnością je kupuję, a nigdy nie używam), maskar (z namiętnością je kupuje a prawie nigdy nie używam) i kremów (wszystkie wydawały mi się bardzo potrzebne). Wywaliłam do wora jakieś pół tysiaka, jak pobieżnie obliczyłam i już mnie zemdliło. Wolałabym nie wiedzieć jaka jestem marnotrawna.

Poszłam za ciosem i wpadłam z czarnym worem do małego pokoju przerobionego na biblioteczkę.

Jak sama nazwa wskazuje, półki z książkami i gazetami są tam na wszystkich ścianach, i obecnie się wylewa z nich zawartość. A tylko fajne i potrzebne rzeczy. Okazało się, że samych czasopism (tych najwartościowszych) uzbierałam pięć dużych pudeł i dwie półki....o połowie tych pudeł zapomniałam, do żadnego egzemplarza odłożonego na półce nie zaglądam od wieków. Do tego doszły przyniszczone książki, pozycje przestarzałe i książki po przeczytaniu których stwierdziłam, że nikt w wydawnictwie tego nie czytał, taki chłam, że należy się kosz, a nie dalsze rozpowszechnianie. Zebrałam też parę tekturek i pudeł z księgarni wysyłkowych i okazało się, że samej makulatury, którą bezboleśnie się pozbyłam, było dwa wory oraz jeden stosik książek, które może przyjmie biblioteka (ostatni raz oddawałam książki z tamtym roku, może panie się ucieszą) i dwa wory niesortu....

A pokój dalej pęka w szwach...już wiem gdzie marnotrawię kasę....nie pije, nie palę, nie imprezuje, a nic z tego nie mam ;)

"Lekarz do pacjenta:
- Nie wolno panu palić papierosów , pić alkoholu i kawy. Musi pan cały czas stosować surową dietę, żadnych tłuszczy, skrobi i węglowodanów. Ze względu na serce proszę zaprzestać uprawiania seksu. No i najważniejsze... więcej radości z życia mój drogi, więcej radości z życia!"