niedziela, 18 października 2015

291. z maślaków & podgrzybków

No jeszcze nie jest to krem z borowików ale jest już i tak super. I pisze to osoba, która nie znosiła rytuału łażenia do lasu na grzyby jako dziecko. No dalej za tym nie przepadam. To już ostateczność. Musiałoby mi się bardzo nudzić, żebym z własnej woli weszła do lasu. Raz, że boję się zgubić, a dwa, że boję się tych wszystkich stworzonek leśnych. No i ani nie rozpoznaję grzybni na węch, ani nie mam daru do odróżniania grzybów, szczególnie młodych. To po co się męczyć?

Chciałabym kiedyś pojechać do Machu Picchu. A tak, żeby zobaczyć. Nie żeby mi się to wydawało szalenie pociągające, takie błąkanie się po ruinach, jakkolwiek by ładnie nie wyglądały. Dla mnie to jest to trochę takie wydumane, wymyślone i nie do końca użytkowane miasto. Coś takiego sztucznego jak Zamość. BTW Zamościem zawsze byłam zachwycona. Świetnie się łazi po uliczkach, w szczególności, jak wszystkie sklepy i przejścia są pootwierane, to można się pokręcić.

Machu Picchu tak ładnie się zachowało, i dlatego jest takie super przemyślane, bo jest trochę zamościowate, chociaż ma lekko inną historię. Powstało kilkadziesiąt lat po tym, jak Inkowie stworzyli imperium, a ich imperium w pełnym kształcie istniało jakieś 150 lat, więc naukowcy odkryli, że było fizycznie niemożliwe, żeby zdążyli wszytko na tym terenie sami postawić. No ale widok na nie jest nieziemski. I znalazłam taką poradę, wręcz idealną ;)
źródło: kwejk.pl

To pierwsze zdjęcie to właśnie Machu Picchu :) Tak więc moje marzenia są zupełnie płaskie i pospolite. Skoro jest demotywator, to każdy o czymś takim marzy. Banał. Nuda i banał :)


"Przyjemność, którą daje nam podróż, zależy bardziej od stanu umysłu z którym podróżujemy niż od miejsca, które odwiedzamy." A de Botton