Czyli chłodnik na kwasie chlebowym. W nazwach zup wychodzi moja niekonsekwencja. Część jest nazwana na cześć głównych składników, a część nazwami zwyczajowymi. No tak to bywa. Małe wyjąteczki.
Dzisiaj widziałam jak starsza pani, w trakcie podjazdu na chodnik, spadła z wózka inwalidzkiego. Pchał ją nie mniej wiekowy pan. Zrobiło się zamieszanie, ludzie podbiegli i zaczęli pomagać, dźwigać. Nie mogli sobie poradzić z umieszczeniem jej z powrotem na wózku...a ten starszy pan po prostu nie był w stanie nic zrobić...
To takie przykre, taka starość jest po prostu straszna. Oczywiście miałam własną refleksję, jak ja bym się czuła w tej sytuacji? Dla mnie byłoby to straszne! Wydaje mi się, że jestem samowystarczalna, bo ani nie proszę, ani nie dostaję znikąd pomocy. Więc wózek to byłoby coś makabrycznego...
Dlatego postanowiłam, że nie będę kozaczyć i będę musiała ograniczyć swoje fochy, a już na pewno na starość. Ja nie chcę być ciężarem na starość moich dzieci, ale też nie oddam ich tak łatwo światu i nie będę się łudzić, że mogę ich po prostu odwiedzać, w tych lokalizacjach, co sobie wybiorą. Nie ma tak łatwo. Jak się gdzieś daleko osiedlą to zwijam swoją skorupkę, wyprzedam hacjendę i potuptam z dobytkiem kupić coś obok, osiedlić się blisko. Nie, w żadnym razie mieszkać razem, ale blisko już tak. A najlepiej, jakby się osiedliły bardzo bliziutko, tak do godziny spacerkiem, i po kłopocie. Taki jest plan :) I tak już zapowiedziałam im :)
A obecnie to trzeba dożyć starości, najlepiej do końca być sprawnym ruchowo i mentalnie i wychować dzieci. Więc ho ho ho długa droga jeszcze do zwijania skorupki ;) Ale ograniczenie fochów, to brzmi dumnie :)
"W miarę starzenia się mężczyznom rośnie broda, a kobietom język." P. Beaumarchchais