niedziela, 27 grudnia 2015

361. fasola po bretońsku z szybkowaru mojej mamy

Chociaż mama twierdzi, że wyszła zupa nijaka - miała wyjść po bretońsku, wyszła po nijakiemu. No chyba nie jest aż tak źle. Musiała być robiona na szybko, stad pomysł z szybkowarem. Chociaż mnie wkurza to urządzenie, nie wytrzymałabym długo z takim posykiwanie w kuchni.

A jakby przeczytać jeszcze raz tytuł posta, to można by go zrozumieć na wiele sposobów. To jak błędziska z wypracowań z polskiego. No bo może to być moja zupa ale gotowana szybkowarem mamy a nie gotowana przez mamę, jej szybkowarem. Polska język trudna język.

Przyznaję, że zawsze mnie wkurzało, jak ktoś pisał mojej mamy, no wiadomo, że jak mama to jest czyjaś, ale jak się jest mężatką, to zmienia się punkt widzenia ;)

Wczoraj generalnie rozmawialiśmy o językach. Język włoski dla przykładu jest bardzo dowoly w swej konstrukcji. Możesz w nim mówić, tak jak po polsku, jeśli chodzi o zdania, ich szyk, użycie orzeczenia, konstrukcje, pytania możesz sobie strzelić intonując po prostu zapytajnik. Nie mówiąc o głośności i ekscytacji. No i Włosi też są wyluzowani. A niemiecki jest już mega wkurzający. Sztywna, narzucona konstrukcja zdania i pytania, i jeszcze te durne czasowniki rozdzielnie złożone brr. No i Niemcy też słyną z bycia służbistami.

A polski? A polski jest przekombinowany i my też tak trochę jak te osły pod górę, lubimy sobie pokombinować. Czy to nie jest prawda?


“Nigdy w pełni nie zrozumiesz jednego języka, dopóki nie zrozumiesz co najmniej dwóch.” G. Willans