wtorek, 1 grudnia 2015

335. bambus & kiełki fasoli mung & kasza jaglana

I wszystko do siebie pasuje, współgra smakowo. Jeszcze bym coś dodała, ale może następnym razem. Wyjdzie wtedy inna zupa.

I zaczął się szał zakupów świątecznych. O ile wiadomo, prezenty, czy też zakupy żywnościowe (co ja ugotuję i upiekę jest teraz tematem numer jeden) jest w miarę zrozumiałe (też jestem hedonistką, jeśli chodzi o jedzenie), to kompletnie wkurza mnie w co ja się ubiorę na święta i numer jeden co założę na sylwestra.

Faceci mają prościej, nie dlatego, że mogli by się nie starać, ale jak założą garnitur (na święta) i coś pasującego do klimatu imprezy (na sylwestra) to już jest super w rozumieniu kobiet. To nic, że ten sam graniak, co w tamtym roku, to nic że wszyscy mają taki sam, lub podobny odcień, wszytko jest ok. A na sylwestra może być ta sama koszula, co zwykle do jeansów i też jest ok. A kobieta, nie dość że pasowałoby żeby założyła kieckę, to od razu pojawia się problem - problem kieckowy.

Problem kieckowy jest taki: musi być inna, niż na poprzedniej imprezie, inna, niż ma reszta kobiet (czyli kolor - wyjątek to czarny, fason, i wszystkie dodatki) a jednocześnie modna, no i musi mieć fajnie pasujące dodatki, przede wszystkim buty. I musi pasować, do tego, co będą mieć inne babeczki. No to łał.

A jak już kupisz, to zaczyna się bajerowanie. Pierwsze faceta: nie kochanie, to stara, na dnie szafy była albo kupiłam na wyprzedaży. A potem jedziemy z innymi: no co ty, wcale nie wyglądam wspaniale, taki stary łach, albo taka tania szmirka....

Dlatego w ramach buntu, ja w tym roku sikam na to....nie kupuję i nie zmyślam ... albo jeszcze to przemyślę :)


"W człowieku wszystko powinno być piękne: i twarz, i ubranie, i dusza, i myśli." A. Czechow