Znalazłam taki przepis w jednej z gazet, ale nie bardzo pasowało mi wszystko, co tam pisało, więc oczywiście zrobiłam swoje wykonanie. Ale koncepcja ciekawa.
Dzisiaj było o ucieczkach z więzienia. Takich realnych ucieczkach. Znaleźli jakiś dwóch uciekinierów z więzienia w Stanach, z którego nikt nie uciekł od 150 lat. To jak ucieczka z Alzatras :) Zawsze mnie fascynowała pomysłowość ludzi. Kiedyś czytałam artykuł o więźniach, że żeby wyjść z więzienia, dostać się na oddział ratunkowy, głodują, połykają żyletki, wyjmują sobie gałkę oczną łyżeczką...takie "pomysły" na okaleczenie ciała, że co najmniej brzydzą. A ile było książek o ucieczkach. Jedną z najbardziej drastycznych jakie czytałam to było o Shinie ("Urodzony w obozie nr 14" B. Harden), który uciekł z północnokoreańskiego obozu, pokonując nie tylko bariery psychologiczne, ale również różne zasieki z drutu kolczastego pod napięciem, przechodząc po ciele współuciekiniera...Nie wspomnę o filmach. Ostatnio widziałam podstarzałych Stallone i Schwarzenegera w filmie opowiadającym o ucieczce z perfekcyjnego więzienia...panowie wyglądali tak, jakby się mieli rozsypać i każdą scenę poza kadrem odkupili mega bólem pleców, ale film zrobili, nie uciekli z planu. Brawo :)
"Życie to jednak coś więcej niż tylko ucieczka przed bólem." S. King