poniedziałek, 4 maja 2015

124. z trójkolorowym ryżem

Bardzo delikatna, wiosenna. Szkoda, że na zdjęciu nie widać tak dokładnie tego ryżu. Dochodzę już do perfekcji w zagospodarowywaniu własnymi produktami. Wrzucam do garnka to co mam i wychodzą cuda ;)Takie empiryczne udowodnienie, że najprościej jest uwarzyć polewkę.


Muszę się wybrać w końcu na zakupy ubraniowe. Już dalej nie ma co ściemniać, że jestem aż taka oszczędna, lub aż tak przywiązana do tych łachów co mam. Tylko że moim problemem jest, że nie wiem, na co chciałabym się zdecydować, a za bardzo nie mam możliwości wybrzydzania i rozbijania się po galeriach. Już pomijam brak normalnego czasu do oglądnięcia rzeczy, tego, że nie wszędzie z wózkiem da się radę pojechać i nie wszędzie dziecko da radę wytrzymać ale ja po prostu kompletnie nie wiem na co chcę się zdecydować. Zawsze wiedziałam czego chcę, i potrafiłam się decydować niemalże w sekundę. A teraz?! Normalnie rozmemłanie emocjonalne. Teraz mogłabym być taką arabską księżniczką i latać np. do Mediolanu na zakupy, czy gdziekolwiek gdzie mi się zamarzy i robić takie czyszczenie sklepu. A w domu bym dopiero się jakoś starała ogarnąć i przymierzyć to i tamto. Bo tak, jak pisała J. Larson w książce "Woziłam arabskie księżniczki" księżniczka wchodzi do sklepu kiwa na daną rzecz, przemykając koło niej np. torebkę, a obsługa tę torebkę pakuję w każdym odcieniu, wszystkie odmiany, jakie tylko mają. Czyli takie czyszczenie sklepu odchodzi. Tylko po jakiego ciula mi by były te łachy, jakbym i tak nie mogła ani z tym wózkiem do parku pójść, ani w ogóle gdzieś wyjść...no może jakby się mąż zgodził, to by mnie wypuścił gdzieś od czasu do czasu...Wracając do rzeczywistości, muszę się ogarnąć, pojechać, wybrać i coś kupić. I to najlepiej już wczoraj ;)

"Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać" S. Collins "Kosogłos"