Zupa ma zabawny przepis.
"Na pół garnca niezbieranego gotującego się mleka wziąć6 żółtek, rozbić je mocno ze szklanką cukru, wlać w to kieliszek zimnego mleka, a gdy mleko się zagotuje, wlewać, ciągle mieszając, do żółtek. Rozgrzać na ogniu i uważać żeby zgęstniało, ale się nie zagotowało, bo się żółtka zwarzą. Włożyć kawałek cynamonu lub wanilii i trochę tureckich rodzynków. Białka ubić na pianę, wsypać parę łyżek cukru, wymieszać i ugotować, jak kładzione kluski, na gotującym się mleku. Przed zaprawieniem zupy żółtkami, wyjąć je łyżką druszlakową do wazy. Zrobioną zupę wynieść do piwnicy dla ostudzenia."
Pomijam fakt że pani Ćwierczakiewiczowa nie zdała by nawet testu szóstoklasisty przy tym poziomie pisania - to się kupy nie trzyma, jak zrozumieć ten bełkot :) I druga dupa - nie mam piwnicy - i co teraz? :)
Słodka chmurka ;)