niedziela, 1 listopada 2015

305. gulasz Reni

No nie powinna być w moim talerzu, bo jest to gulasz Reni gotowany przez Renię. I żałujcie, że nie macie możliwości go zjeść, bo Renka jest niezłą kucharką.

A ja łakomczuchem. Próbowałam wszystkiego, co było wczoraj na stole. Aż w końcu objedzona po samą szyję zwyczajnie nie miałam miejsca na nic więcej. Powiedziałam: oj szkoda ... ale możesz mi ten gulasz spakować... Mówisz i ... masz! Tak to z Renią zawsze jest :)

Nie, nie jest mi głupio, jest pyszny :)

Dzisiejszy dzień, to taki z sortu dni smutnych, nostalgicznych. W taki dzień jak dziś, myśli się o przeszłości, o tych co kiedyś byli z nami i trzymali nas za rękę, a także o tych, który odeszli wcześniej, ale tworzą naszą historię. Dzięki nim bezpośrednio lub pośrednio jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Jesteśmy tym, kim jesteśmy.

Ważne, żeby wiedzieć jakie się ma korzenie. Że się je ma...

A wieczorem pięknie wyglądają cmentarze. Są cudownie oświetlone tysiącem migoczących zniczy. Jak byłam dzieckiem, to po całym dniu z przerwą na obiad spędzonym na cmentarzach i totalnym wynudzeniu się z rodzicami, którzy rozmawiali ze wszystkimi: rodzeństwem, rodzicami, ciotkami, wujkami, pociotkami, kuzynami, dalszymi krewnymi, sąsiadami, dawnymi sąsiadami, kolegami i kim popadnie, mieliśmy konkurs, kto ma najwięcej wosku nawiniętego na patyczek :) Taki to był dzień zadumy wtedy dla mnie :)


"Umarli często nie chcą odejść." O. Wilde