czwartek, 26 listopada 2015

330. z kaszą owsianą

Ta kompletna dowolność w kompozycji mnie fascynuje. Otwieram lodówkę i myślę wtedy co mogę ugotować. Szkoda tylko, że sezon warzywny jest już za nami. A zupa wyszła pyszna.

Tak. Odpowiedź na pytanie, czy byłam twardą laską, zawzięłam się i poszłam rano biegać, brzmi: tak :) Mam tę moc :)


Jak byłam mała, to leciał sweetaśny amerykański serial Alf, o głupim mapecie przybyłym z kosmosu, ale jakże empatycznym, słodkim i miłym przytulasku całej rodziny. Nieźle ktoś pociskał kity. Zresztą, później powtórzone w niezliczonej ilości krótszych i dłuższych produkcji filmowych o różnie wyglądających przybyszach z kosmosu. Historia jest generalnie zaprzeczeniem takich bajkowych opowieści.

No bo, co jakaś cywilizacja stała dość wysoko, to spotykając mniej rozwiniętą, spuszczała jej łomot. Tak się stało chociażby z Aborygenami i chociażby z Indianami.

W ogóle Indianie mieli ciekawą koncepcję walki z najeźdźcami. Oprócz buntów zbrojnych stworzyli oryginalny ruch religijny - Taniec Duchów. Jego wyznawcy wierzyli, ze wykonując go, doprowadzą do wygnania białych i powrotu wielkich stad bizonów na prerie...

Tak to już bywa, że w beznadziei, odwołujemy się do pomocy boskiej, oczekujemy, że świat będzie sprawiedliwy i na pewno dosiegnie tych złych ręka opatrzności. Jakkolwiek rozumianej.

Polacy pod zaborami chcieli widzieć Ojczyznę mesjaszem narodów...

I to jest ciekawa, ta nasza naiwność. Nie uznanie prawa silniejszego, tylko odwoływanie się do etyki. A przecież, jak ktoś będzie miał możliwość odwetu (jak chociażby teraz widzimy na scenie politycznej) to to zrobi. I nie będzie to działanie umiarkowane i z miłością, tylko zwykły, nieumiarkowany, i z nawiązką, łomot. A później, to nawet i potop, byle teraz na swoim postawić ;)

"Patrz! - ha! - to dziecię uszło - rośnie - to obrońca!
Wskrzesiciel narodu,
Z matki obcej: krew jego dawne bohatery,
A imię jego będzie czterdzieści i cztery." A. Mickiewicz Dziady