i serek mascarpone który przełamuje delikatną kwaskowatą nutę.
Pamiętacie sławetny Pewex. Byłam przekonana, że gdzieś jeszcze mam reklamówkę z tym logo (tak jestem lekkim chomiczkiem).
Pewex to był klimat. Ni z gruszki, ni z pietruszki, w takim kraju jak nasz, czyli PRL'u, gdzie aby dostać paszport, trzeba było mieć odpowiednie wejścia, nie mówiąc o wizie, istniały sklepy Pewex, do których mógł wejść każdy z ulicy, i za dolary (tak, które też niby nie łatwo było posiadać) mógł kupić produkty.
Pamiętam zapach tego sklepu, i to, że kupiłam sobie tam małą laleczkę, córeczkę Barbie, taką pyzatą, z nocniczkiem. I jeszcze takiego małego misiaka, którego za łapki przyczepiało się do szalika.
Znalazłam tylko torbę papierową Cepelii... Też nieźle, chociaż te sklepy po przemianie jeszcze długo funkcjonowały.
"Żeby błysnąć w towarzystwie koniecznie trzeba było mieć coś Nówka Pewex"